Halo, halo, jest tu kto...?
Siedzimy z Mickiem, tzn. Micula na fotelu, ja na kanapie (chwilowo przed kompem) i dogrzewamy się, bo za oknem jakoś tak październikowo
Nie wiem, czy wiecie, ale kotek, o którym ostatnio rozmawiamy, znalazł dom...
Chciałam podzielić się z Wami taką ciekawostką...
Usłyszałam, że od regularnego zażywania naturalnych drożdży poprawiają się przede wszystkim włosy - rosną w obłędnym tempie, są zdrowe i pięknie lśniące, poprawia się skóra i paznokcie.
A ja po ostatniej antybiotykoterapii na zapalenie krtani mimo regularnych dawek witamin, nie mogę sobie poradzić z ogromem wypadających włosów, suchą skórą i dosłownie zrywaniem płytki z paznokci.
W związku z tym postanowiłam zastosować kurację drożdżami
Tanio i oby przyniosło jakiś skutek, może przyjadę na spotkanie z włosami do ziemi :mrgreen
No, to tyle w ramach jakiś tam ciekawostek
No, i...mam do Was ogromną prośbę...
Pamiętacie jak pisałam, że u moich Rodziców dokarmiamy różne koty i jest tam taki Antek (wcześniej pisałam chyba, że Misiek, ale został przechrzczony na Antka).
Tak więc, Antek do duży kocur, którego solidnie odkarmiliśmy, ale pewnego razu zniknął i nie było go dobry miesiąc, jeśli nie dłużej
Pojawił się wczoraj i jeszcze czegoś takiego nie widziałam...
Kości pociągnięte skórą, autentycznie...
Zulusek w ostatnim stadium nie wyglądał tak źle...
Antek ma apetyt, mizia się jak szalony, ale jest strasznie chudy, chociaż to już nawet chudością nie można nazwać i bardzo brudny...
W pierwszej chwili pomyślałam, że może ma robaki, bo ma apetyt, a taki chudy, ale on ogółem wyjątkowo biednie wygląda...
No i też ma trzecie powieki...
Powinnam, w sumie muszę zabrać go do weta i tu moja prośba do Was...
Mam teraz trudną sytuację finansową, a że co chwilę wydaję pieniądze na jedzenie dla okolicznych kotów, na leki też i benzynę, jak wczoraj jadąc z Tereską do weta, to boję się w domostwie prosić o kolejne pieniądze...
Pewnie uzbierałabym na przestrzeni może 2 tygodni, ale myślę, że nie powinnam czekać, bo Antek naprawdę wygląda źle...
I tutaj moja prośba, pytanie, czy ktoś mógłby mnie wesprzeć finansowo, żebym mogła w miarę możliwości jak najszybciej zabrać Antka do weta...?
Nigdy nie prosiłam, ale teraz mam taką sytuację, że nie mam innych możliwości...
Rozpisałam się dzisiaj...
No, ale jeszcze chciałam napisać, że martwię się troszkę o Tereskę...
Dzisiaj zadzwonił do mnie syn sąsiadów i pytał, czy widziałam rano Tereskę (no właśnie nie widziałam i się tym zmartwiłam...), bo wrócił z ojcem ze szpitala do domu, a Tereska, która miała być na dworze, była w domu, z którego ledwo wyszła. W końcu się położyła i kiedy chciała wstać to strasznie miauczała...
Nie czekałam chwili i zostawiłam pracę, żeby jak najszybciej pojechać i zobaczyć, co się dzieje z tym kocim Aniołem... (Nie wiem, czy wspominałam, że to wyjątkowo wyjątkowy kot i jestem w niej zakochana...

)
Przyjeżdżam, a Tereska z wielkim pomrukiem i przeciągnięciem wychodzi mi na przeciw...
Idę do sąsiadów, a sąsiadka mówi, że nie wie, o co im chodziło, bo Tereska wybiegła jej na powitanie, kiedy wróciła z pracy
No, więc idziemy do jej męża, który w łóżku leży, a on mówi, że tak było i tyle i, że w sumie najlepiej to uśpić kota
A ona oburzona, o co mu chodzi, ja pytam "słucham"

A on, że on jest tak słaby i tak źle się czuje, że nie ma teraz sił ani rozmawiać, ani zajmować się kotem...
Zostawiłam temat, zagryzłam zęby, bo widać, że czuł się fatalnie i może w jakimś bólowo-lekowym amoku mówił tak dziwaczne rzeczy (nie wiem tylko po co wypisuje się ze szpitala, kiedy się jest w tak kiepskim stanie...

), ale...
Jutro zamierzam pójść do nich i porozmawiać o Teresce...
Wczoraj usłyszałam, że sąsiadka ma straszną alergię na koty i w sumie to oni szukali domu Teresce, ale niestety nie znaleźli.
Być może ich znajoma weźmie Tereskę, kiedy odejdzie jej pies, ale to nic pewnego, więc pewnie kot zostanie u nich.
Osobiście nie podoba mi się, że na cały dzień (od rana do późnego wieczora) Tereska zostawiana jest sama na dworze i to jeszcze kot, który nie schodziłby z kolan, gdyby mógł...
Nigdy, przenigdy nie zostawiłabym tak kota mimo, że mieszkamy w bardzo spokojnej i dość pustej okolicy, bez samochodów, itp.
Kiedy jechałam na 5 minut do sklepu obok, to Zulka zawsze zamykałam w domu...
No i...chcę jutro z nimi porozmawiać i wprost powiedzieć, że mam nadzieję, że to był jakiś jakoś wytłumaczalny amok, w którym sąsiad powiedział coś takiego, ale jeśli coś zauważę nie tak, albo są zdecydowani oddać Tereskę, to ja ją zabieram.
Nie pozwolę by tak cudowny kot miał być nieszczęśliwy...
Nie wiem też, co z jej zdrowiem, bo jakoś to wszystko się kłóci, więc muszę też priorytetowo o to zadbać, niezależnie od sytuacji...
Wczoraj dostała krople do oczu, bo ma sporą zmianę na prawym oku (niewiadomego pochodzenia...)
No i to tyle...
Wybaczcie, że Was tak dzisiaj zamęczyłam...
Powinnyście dostać za to medale, więc teraz takie wirtualne daję, a na spotkaniu ucałuję albo uścisnę dłoń, gdyby ktoś sobie całusów nie życzył...
