Byłam na sterylce z Zosią i wreszcie dogadałam się z wetką w sprawie Milusi.
Otóż nastąpiło mega nieporozumienie. Wetka ze mną rozmawiała jak z osobą, która jej zakomunikowała podczas pierwszej wizyty z Milusią, że Milusia to tylko tymczas i po wyleczeniu szukamy dla niej domu.
Niestety, moja wetka nie umie czytać w myślach

i sama się nie domyśliła, że od tamtej pory zmieniłam zdanie

Więc mi rano powiedziała, jakiego domu mam dla niej szukać.
Jak po południu zapytałam, czy nie ma szans na zostawienie u nas Milusi, to zrobiła oczy jak 5 złotych i zapytała, kto mi takich głupot naopowiadał.
Zatem wszystko wina wetki, że nie umie czytać w myślach
Jak się więc domyślacie, temat jest definitywnie zamknięty i o żadnej adopcji Milusi nie ma mowy. Tym samym bardzo proszę, żeby Szanowne Grono Odwiedzające ten wątek przyjęło do wiadomości, że mój stan posiadania to 4 ogony i kupa problemów
Acha, ten stan posiadania może się zmniejszyć, bo jak wróciłam ze sterylki (wszystko przebiegło w porządku, Zosia jeszcze nie wie, na jakim świecie żyje

), to zrzucony był kwiat w świeżo posprzątanym pokoju. Podejrzani: Femka i Koraliś. Idę ostrzyć noże i za chwilę je rozpruję
