Cycek już właściwie zniknął. Wczoraj byliśmy z Panią Celiną zdjąć szwy. Miała też pod blizną bulajkę, którą podejrzewaliśmy o bycie tłuszczem, na szczęście p.Basię (wetkę) coś tknęło i postanowiła bulaję nakłuć. Okazało się, że to ropa i inne wysięki. Trzeba utrzymać antybiotyk i pilnować. Dzisiaj pojedziemy jeszcze na kontrolę. Według planu w środę Celina jedzie do nowego domu - u babci Marty, w Bory Tucholskie.
Chłopaki mają się nieźle - Rudzik nam trochę w czwartek zachrypł, skrzeczał jak stare drzwi. Dostał antybiotyk, jakieś piguły i szybciutko ozdrowiał - kwili już jak pisklaczek
Spok to oczywiście wulkan energii - jak na malucha przystało. Jak mama jest bez kubraczka, to jeszcze próbuje się dostać do cyca, ale je już wszystko normalnie - suche, mokre bez problemów.
Jak Celina wyjedzie, to nasze chłopaki będą miały co robić

Tak to mała bestia dręczy i gania się z mamusią, więc kocury chcąc nie chcąc zażyją sporo ruchu - może spadnie w końcu średnia waga (Dymuch 5,6 kg, Fusik 6,75 kg)
