To jednak chyba nie jest zwykłe zakłaczenie

Wetka jak zobaczyła Myszę to nie chciała wierzyć, tak od wczoraj wyschła i pogorszyło jej się... Dostała ogromne ilości płynów pod skórę, witaminy i homeopatię, a przede wszystkim robimy badania krwi. Pobieranie krwi to był horror, Mysza darła się jakbyśmy ją kroiły żywcem, wetka klęczała przed nią i opowiadała bajkę o kotkach, ja szeptała do uszka i trzymałam w żelaznym uścisku... Ktoś, kto widział to zewnątrz musiał się nieźle wystraszyć... Krew była pobierana z obu łapek, bo Mysza stawiała opór, napinała się i nie chciała dać ani kropelki, ale w końcu udało się z niej sporo wycisnąć, na pełne badania. Wieczorem mam zadzwonić.