Nie miała baba kłopotu...
Siadło mi wspomaganie kierownicy. Przy dużych prędkościach na łuku nie było problemu, ale przy wyjeździe z parkingu już tak. Pojechałam do osobistego majstra w Stanisławowie Pierwszym, zostawiłam autko i piechotką wróciłam do domu. Szłam ze 2,5 km w romantycznych okolicznościach przyrody, myśląc o tym, że ciągle jeżdżę i praktycznie nie mam kiedy tych okoliczności podziwiać. Więc szłam, wąchałam powietrze, patrzyłam na drzewa i kwiatki oraz cudne widoczki i droga mijała mi wiosennie. Potem jeszcze jeden natchniony spacer do szkoły po Zofijkę i koniec ekstazy: mechanik zadzwonił. Siadła maglownica w układzie wspomagania, olej przecieka z obu stron. Regeneracja kosztuje stówkę więcej, niż mam.

Jestem goła i wesoła.

Jedyna nadzieja w tżcie. Muszę zawisnąć na jego portfelu, co mnie zbytnio nie zachwyca. Raczej z głodu nie zginiemy. Całe szczęście, że mam w zwyczaju robić megatyczne zakupy w zooplusie i zapasów karmy dla świeżo powiększonej rodziny wystarczy.
Rano tż stanowczo stwierdził, że wystarczy tego zamykania drzwi do pokoju chłopców i gwałtownie zakończył Florciową izolację. Gustawcio i Orbisio są nią bardzo zaciekawieni. Węszą bezustannie, co jednak stresuje maleństwo. No i to maleństwo prycha. Jak prychnęła na Orbisia, to ten niedźwiadek o gołębim sercu, skulił uszy, przestraszył się i poszedł sobie do innego pomieszczenia. Gustawcio jednak się nie zraża kociakowym fukaniem. Ba, jak się zapędził, to dostał "z liścia" i dalej się nie zraża. Obawiałam się, że kocurki spuszczą Florci lanie i będzie draka, a tymczasem, to one są nastawione bardzo pokojowo i obchodzą się z nią, jak z jajem, a ona prycha.

Przez całe życie nikt nie nasyczał na Gustawcia tyle, co Florcia w ciągu jednego dnia. Ale jest coraz lepiej. To mądra kicia i widzi, że krzywda jej się nie dzieje, więc coraz bardziej pozwala się wąchać i sama też po troszku węszy. Aha: Florcia kocha Julka. Udało mu się ją rozmruczeć. A mi nie. Ale wygląda na to, że zaczynam się jej kojarzyć z jedzeniem.
Wczoraj wieczorem byłam na kocim zebraniu w EKKR. Jest taki stereotyp, albo żart, że właściciele psów z czasem upodabniają się do swoich pupili. W przypadku hodowców kotów, to nie działa. Było sympatycznie, poznałam kilka miłych osób i pooglądałam zdjęcia ich kotów.
Wieczorem poproszę tża, żeby mi pomógł z tym fotosikiem.