Jakoś cicho tu na wątku, spokojnie...
To zupełnie inaczej niż u mnie w domu
Kicia przyjechała z kilkudniowym opóźnieniem, ale zdążyła już się rozgościć
Biega z szybkością naddźwiękową po całym mieszkaniu, niestraszny jej nawet odkurzacz czy pralka, mimo że widziała je po raz pierwszy w życiu. Kuweta 100% trafień, komplet codziennie. Z drapakiem aktywnie się zapoznaje. Z michy wymiata wszystko, co tam znajdzie. Wcześniej podobno karmiona kitekatem, nie wiedziałam jak zareaguje na inne żarcie, ale mądra z niej kicia, wie co dobre
Nieśmiałą na pewno bym jej nie nazwała. Miziastą też akurat nie. Propozycji imion było wiele, ostatecznie ochrzciliśmy ją Lola - Lolitka
Dzieci, a zwłaszcza starsza córka, szaleją za małą. Dziś po raz pierwszy sprzątałam kuwetę, córka sama sobie dyżury wyznaczyła. A małż, kotoodporny do tej pory, powiedział, że BARDZO MU SIĘ KOTKA PODOBA

Kiedy widzi, że Lola zasypia na podłodze, bierze ją na ręce i zanosi na posłanko
Skromnie przyznam, że jak na kota wziętego "w ciemno" wyjątkowo urodziwy egzemplarz mi się trafił

Od syjamskich przodków kotka ma futerko barwy kawy z mlekiem i ciemne uszka oraz ogon, a od europejskich - pręgowane lekko łapki i marmurkową "maskę" na mordeczce. Zjawiskowa mieszanka po prostu, jak ją pierwszy raz zobaczyłam, usiadłam.
U weta wszystko ok, poza hordą pcheł kicia zdrowa. Wetka przy zakładaniu kartoteki sama nie wiedziała, co wpisać w rubryce "umaszczenie", w końcu ze śmiechem powiedziała do asystentki: "pisz kawa z mlekiem, pręgowana, podwędzana".
Zdjęciami na razie Was nie uraczę, bo szkoda mi było Lolki, żeby fleszem jej po oczach błyskać. Zresztą nie jest chyba tajemnicą, że fotograf ze mnie żaden. Nie ukrywam, że liczę w tej sprawie na juanę i jej talenta
Wszystkim, którzy trzymali kciuki za pomyślne zakocenie, dziękuję - widać, że poskutkowało, odpukać w niemalowane
Pozdrawiam wszystkich,
Earthsea, wreszcie pełnoprawny członek klubu
