Anna61 pisze:Ale ja tam widzę puste miejsce miejsce przy Kasi, a Kropcia z Bisią są we dwie.
Nie wiem tylko czy Kasia podzieliłaby się podusią Pańci z niewidomą Pimpusią.
Zasadniczo Kasia nie dzieli się niczym

Ale Bisia - w zasadzie - tak samo, a jednak jakoś żyją tu razem, mimo wszystko, a i dla mnie też zawsze zostawia się róg kołdry i kawałeczek poduszki

Nie wiem, co się dzieje z czasem, ale zupełnie go ostatnio nie mam: w pracy szaleństwo, jak zwykle pod koniec roku, a w domu - koty chyba postanowiły wykończyć mnie psychicznie.
Jeszcze mam przed oczami resztki tasiemca-mutanta Bisi, gdy tymczasem Kasia funduje mi huśtawkę emocjonalną, grożącą zawałem albo czymś podobnym.
We czwartek byłyśmy u weta.
Ale zanim tam dotarłyśmy Kasia przytkała się czy coś w tym rodzaju i przez blisko trzy godziny, zanim wyjechałyśmy, miotałyśmy się po mieszkaniu w szale: Kasia starała się zrobić siusiu, a ja starałam się upchać jej w pyszczku Nospę. Kasia biegała od kuwety do kuwety, od kocyka do kocyka, wreszcie znalazła dobre miejsce w szufladzie pod łóżkiem - wszędzie zostawiając po kilka kropel. Moim staraniom upchania Nospy towarzyszyły wszaski Kasi, gryzienie, drapanie, plucie Nospą itp. itd. Równocześnie z tym wszystkim, Kropcia co chwilę wyła pod oknem w kuchni, żeby ją wypuścić do ogródka, a Bisia żądała kolejnych obiadów. Wreszcie o 19-tej wyjechałyśmy - ja spocona, roztrzęsiona i poszarpana pazurami (skórzane rękawiczki niewiele pomogły), Kasia wrzeszcząca i wierzgająca w transporterku. Na szczęście po chwili ostatni, wreszcie nie wypluty, kawałek Nospy zaczął działać i do lecznicy dotarłyśmy w spokoju, dalekim jednak od tzw. pogody ducha, bo ja denerwowałam się tym, co może się dziać w pęcherzu Kaśki.
U weta czekała nas niespodzianka:
Kasia postanowiła nie żegnać się jeszcze z tym światem - W PĘCHERZU NIC NIE MA






Wet mówił, że wtedy może to zrobił się jakiś fałd skóry, albo było jakaś zmiana wynikająca z podrażnienia, bo przecież było coś widać, sama to widziałam.
Teraz tylko znowu podniósł się trochę pH i jest stan zapalny, ale mniejszy niż poprzednio i po prostu trzeba to wreszcie doleczyć

Z tego wszystkiego, w piątek wieczorkiem, nadużyłam trochę alkoholu


