» Wto lis 02, 2010 18:34
Re: STEFAN po wypadku walczy- CO NA GOJENIE PYSZCZKA?!?!? PILNE!
Nie pytajcie co ja dziś przeżyłam
najpierw wetowi przeczytałam listę życzeń i propozycji. Na początku luz, ale że lista długa była to w połowie tak się zapienił że musiałam go pytać o szczepienia na wściekliznę :/ Nie dziwię się, też by się wściekała jakby mi kto tak z butami w kompetencje, i to jeszcze lajkonik taki....
(TŻ twierdzi że wet ma do mnie anielską cierpliwośc bo on osobiście chciał mnie na kopach wyrzucić)
Potem badanie krwi, wyniki jak wyżej, generalnie ok choć mocznik ma górną normę więc z nerkami musimy uważać. Ponieważ wątrobowe coś tam jest i jest ok, więc z tej strony mamy luz, głodówka nie zaszkodziła. Ponieważ inne jakieś tam też są ok to USG nie ma potrzeby, uszkodzeń narządów nie ma bo na bank by wyszło albo w badaniach albo w objawach.
Wenflon trzeba było na tylną łapę, więc znowu uspokajacz, ech. No nic. Stef mimo uspokajacza tak się wściekł, że jak nas zbluzgał to się rozdziawił na maksa i przez paszczę to do jelit prawie można było. Im bardziej zaglądaliśmy tym bardziej bluzgał i tym bardziej się rozdziawiał. Bluzgów nie będę powtarzac, bo Stefan kot podwórkowy więc słownik ma bogaty.
W paszczy sodoma i gomora. Język przedziurawiony. W podniebieniu też dziura (taka na łeb szpilki; wet mówi że to może być bieżące ale może być też stare). Całe podniebienie poharatane. Dziąsła, policzki od środka to same strupy. Środek języka tez jeden strup, az czarny.
Na początku wet zobaczył ten jęzor to mówił że podejrzewa martwicę, a wtedy amputacja, a wtedy to karmienie sondą do końca życia, czyli w tym momencie tak naprawde zpstałaby eutanazja... Jak to usłyszalam to nogi się pode mną ugięły, czekając na wyniki krwi poryczałam się za lecznicą.
Na szczęscie jednak okazało się po bardzo dogłębnym obejrzeniu, że to strupy, spól języka ma ładny różowy tylko górny środek jest taki fe.
Jęzor opuchnięty jak cholera. Nos opuchnięty, trochę ropy leci.
Zsadniczo stan taki, że sam wet powiedział że Stefan musiałby jeszcze raz w głowę dostać żeby chciał jeść. I żadne witaminy na apetyt i inne takie nic nie dadzą, on się po prostu boi cokolwiek pyskiem ruszać i trudno się dziwić.
Ponieważ Stef schudł od wypadku o co najmniej 1.5 kg, a paszcza jeszcze będzie się goić i goić, będzie teraz dostawał oprócz glukozy i elektrolitów taką "bombę" w kroplówce z aminokwasami. Codziennie przez tydzień.
Przeciwbólowo dostaje METACAN
Antybiotyk to BETAMOX, on też działa na zmniejszenie opuchlizny
Sterydów już nie dostaje, bo objawy wstrząśnienia mózgu zeszły, a steryd na gojenie się wpływa różnie, bierzemy też pod uwagę żeby miednica się dobrze zrosła.
Jeśli slabo się będzie goić (szukajcie solcoserylu!!!! albo gdzie sprzedadzą 3 ampułki!!!!) to będzie trzeba sondę żołądkowo jelitową. Ale wet mówi że ostateczność, bo stres dla kota, narkoza i w ogóle kiszka, cholera wie co Stef wymyśli żeby sondę wydostać.