Witam Was kochani, przy takiej liczbie trzymanych kciuków i zaklęć musiało być dobrze! Gorąco dziękuję! Specjalne dzięki dla Anji za przekazywanie wiadomości na bieżąco! Powtórzę tu tylko wszystko w skrócie:
Przełom nastąpił w Wigilię (i jak tu nie wierzyć w magię Swiąt!). We wtorek jeszcze Gacek był taki przerażony, że bał się wyjść do kuwety i zsikał się pod łóżkiem. Musieliśmy wyciągnąć szufladę żeby umyć podłogę i Gacek w geście obronnym drapnął Majora Majora w brew. Ustawiliśmy mu kuwetę pod łóżkiem i kilka razy z niej skorzystał. W Wigilię przyszła rodzinka i Miś z Gackiem trzęśli się razem pod łóżkiem ze strachu. Gacek wtedy chyba zrozumiał, że nie tylko on w tym domu się boi. W nocy widziałam dwa cienie wędrujące po mieszkaniu - Miś oprowadzał Gacusia po włościach. Gdy rano Major Major zajrzał do szuflady na powitanie, Gacuś polizał go w nos - przeprosił za to drapnięcie. Wieczorem spędził pół godziny na jego kolanach, patrząc mu w oczy miłośnie i poddając się pieszczochowaniu, ale każde stuknięcie powodowało ucieczkę w panice, ale i szybki powrót. Miś, domagając się wypuszczenia na klatkę schodową miauczy przeraźliwie - Gacek natychmiast wygramola się z szuflady i biegnie sprawdzić, czy ktoś nie robi krzywdy jego przyjacielowi. Obaj asystują sobie w czynnościach kuwetowych, obwąchują się, Gacuś uczy się żyć w stadzie! Metamorfoza jest niesamowita - Mika traktuje go przyjaźnie, Norcia trochę się boczy i fuka, chyba jest też trochę zazdrosna,(a poza tym niezdrowa, ale to oddzielna historia, chyba dziś odwiedzimy weta). Gacuś bardzo chce ją bliżej poznać i ciągle za nią chodzi oraz naśladuje Misia we wszystkim. Wczoraj w nocy słyszałam jakieś ożywione ruchy w szufladzie, chyba Misiu postanowił spać razem z Micusiem... Posiłki spożywa już razem ze wszystkimi w kuchni, wychodzi nawet z Misiem na klatkę, kładzie się na kanapie, a dzisiaj nad ranem przyszedł do nas do łóżka.
Anja, która odwiedziła nas 30 grudnia, została przez wszystkie koty potraktowana jak stary domownik (ma dziewczyna charyzmę!).
Kochani, Gacuś, Szary Tygrys, zostaje z nami.
BTW: Napisałam dla niego wiersz - oto on:
Mój kot niebieski
Ten kolor sierści zwą niebieskim
(gdy w kocie płynie krew błękitna),
błękit paryski lub królewski -
barwa niezwykle to wykwintna.
Tak to już jest wśród kociej braci -
różne spotyka się oblicza,
choć przodków ma z arystokracji,
mój kot do plebsu się zalicza.
Niebieski, lecz ma futro szare -
takie jak osikowe liście,
nosi je z niebywałym czarem,
w świetle księżyca lśniąc srebrzyście.
Niebieski - ale z popielatym...
Ludzie już tak się umówili -
niebieskim nazwać myszowaty,
błękitu z burym by nie mylić.
Mój kot ma szare poduszeczki
i tu jest rzeczy kwintesencja -
choć nazywany jest niebieskim -
mój kot - to szara eminencja!