Jestem lekko przybita dzisiejszą wizytą. Znaczy z Klunią poszło szybko i o wiele lepiej, niż siętego spodziewałam po wczorajszej akcji. Tojfel też był przeszczęśliwy: cały czas siedział z nosem przy transporterze i patrzył, co też tam to białe porabia

Klunia dzisiaj nie chciała go zjeść: chyba uznała, że to czarne sapiące to element wystroju przenioski i tyle

W sumie spełniła bardzo ważną rolę: Tojfel czasem robi rozróby w poczekalni, jeśli jakiś pies na jaśnie pana spojrzy nie tak, jakby se tego jego ekscelencja życzyła

Dzisiaj podpadł pitbull: sunia po usunięciu guza listwy mlecznej. Fakt, to ona na zawarczała pierwsza. Jamol oddał, a potem odwrócił się plecami do niej i wpatrywał w transporter. No normalnie lepsze niż akwarium!
Potem się zrobiło tłoczno: to w ogóle był chyba dzień dużego psa

I w tym wszystkim Klunia, jakiś kotek przyniesiony za pazuchą (

) i królik na smyczy.
Przepuściliśmy bez kolejki właściciela ślicznej, naprawdę ślicznej spanielki. Sunia już nie wyszła z gabinetu... Pan przyszedł ją uśpić

Strasznie przeżywał
W tym czasie w poczekalni zmaterializował się jakiś
homo ale nie
sapiens 
Jak rany! Przyszli cała rodziną: matka, ojciec i dziecię, mniej więcej trzecia - czwarta klasa podstawówki. I bokserka. Zupełnie nieułożona, agresywna wobec innych psów. Państwo nie umieli założyć jej kagańca. Może nie tyle założyć, co sprawić, żeby trzymał się na kufie. Pan miał niesamowity ubaw z tego, jakiego to on ma psa: kiedy przyszła babka z kotem - wspomniana wyzej - strzelił dowcipem jak łysy warkoczami, ale może to ja mam zrąbane poczucie humoru

: że lepiej nie pokazywać kota jego psu, bo tylko futro zacznie fruwać. I że sąsiedzi nie mają ani pół kota... Stosunek do psa też mnie rozwalił: krzyk, klapsy, rozwiązania siłowe wyłącznie. Aż strach się bać... A, luźna dygresja (do psa się zwracał): tyle mięska w tej poczekalni, że można by całą zamrażarkę zapełnić (dwa koty, królik plus kilka małych piesków - jakieś dwa yorki, ratlerek, kruszyna w typie chihuahua) - i tylko porcje wyjmować. Takiemu podejściu przysłuchiwało się dziecię, przypominam

Dumne niebywale z wojowniczej postawy swego psa
Kobieta z kotem też dobra: jej reakcja na uśpienie spanielki? No tak, bo to każdego stworzenia szkoda, nawet takiego kota... Człek się przywiązuje i szkoda patrzeć na te wszystkie jej koty, które ginęły pod kołami samochodu...
Wczoraj z kolei obserwowałam dwie kobiety - siostry? matkę i córkę? - które przyszły ze swoim labkiem: biszkoptowym, dużym. Obie panie z ewidentnym upośledzeniem umysłowym. Na początku zwracałam uwagę na to, że psina była strofowana, obdarzana klapsami, mylona sprzecznymi komendami, uciszana - rozwalił się biedak na podłodze i dyszał jak lokomotywa z gorąca. Same panie wprowadzały mnóstwo zamieszania, co przenosiło sięna psy. No dymek mały. Tak mi w głowie zakołatała refleksja, czy potrafią zaopiekować się odpowiednio psem... Potem usłyszałam coś, co sprawiło, że takie myśli mi z głowy uleciały: jedna z nich przypomniała sobie, że nie zabrała butelki z wodą dla psa, ale chwilę później problem rozwiązała: będą wracać przez cmentarz, tam jest kran, psina się napije
I muszę nagrać Misię: kiedy leży na plecach i pomizia się ją po klatce - składa łapki
Po południu musiałam na moment podskoczyć piętro wyżej, do dziadka. Zosia nie chciała mnie puścić: ona chce na ręce
jużnatentychmiastbezdyskusji! i już! Amen! No to co: wzięłam

Pod drzwiami dziadka kocia zaprezentowała uroczy krzyk z piekła rodem : JAAAACHEEEDODOOOOMU!

Jak rozdarła dzioba, rany! Patrzyłam, kiedy sąsiedzi wyjdą sprawdzić, kogo biją

Po powrocie pocieszyła ją Saba: pieska przyniosła

Nosem szturchnęła. Zoś jakoś te traumę wycieczkową przeżył
I na koniec sposób Kluni na wygodne spanie:

Reszta tutaj:
http://picasaweb.google.pl/qtmkjz/KlusSpiacy# .