Żal wciąż w duszy ale życie toczy się dalej ....
Colin trzyma się dobrze, nawet bardzo dobrze, w środę byliśmy u naszej pani doktor na kontroli, temperatury brak, grzybek gdzieś się zagubił (ewentualnego znalazcę proszę o nie oddawanie)

. Ogólnie apetyt dopisuje, energia rozpiera ... może Natalce będzie smutno, ale mam wrażenie że on się lepiej czuje jako jedyny kot w domu, jest bardziej pewny siebie, bardziej radosny. Chociaż z drugiej strony ... jesteśmy teraz z Colinkiem w Krapkowicach, Colin odwiedza dwójkę kuzynów i wcale nie czuje się zahukany i zdołowany. Ale to są niespełna roczne maluchy, więc może Colin jako dorosły jest bardziej pewny siebie. W każdym razie Arni jest generalnie bardzo towarzyskim kotem, więc się z Colinem szybko zaprzyjaźnili, a Laura z naury warczy i syczy na wszystkie nowe stworzenia w domu, więc i tym razem nie jest inaczej. Ale myślę że jej to przejdzie. Będziemy tu do niedzieli, potem wyjeżdżamy do Warszawy. Colin znosi podróż bardzo spokojnie, najgorszy jest moment wchodzenia do transporterka i wychodzenia z niego, wtedy się bardzo złości.
Pozdrawiamy wszystkich wakacyjnie
