Emil [*11.02.2019]i Luna [*03.2014]- Orzeszki w Milanówku :)

blaski i cienie życia z kotem

Moderator: Estraven

Post » Wto cze 10, 2008 20:44

bądźcie dzielni.... :wink: feliway mi polecił wet właśnie jak moja Fisia nie chciała zaakceptowac nowego wtedy Chrumka, sikała do jego kuwety, legowiska, wybrzydzała w jedzeniu, tez nigdy nie była rozchwiana emocjonalnie, tylko miała problem z nową sytuacją, u mnie pomogło, trzymam mocno kciuki za kąpiel, czekam na relację :wink: może Lunka ma też kłopot z zaakceptowaniem nowej sytuacji, sama juz nie wiem, tak bym chciała żeby wszystko sie ułożyło z Waszymi kociastymi...
ObrazekObrazek

mumka27

 
Posty: 11450
Od: Pon gru 03, 2007 18:35
Lokalizacja: Trójmiasto

Post » Wto cze 10, 2008 21:09

I po bólu. Kociaki właśnie się otrzepują i wylizują. Nawet nie było takiego marudzenia, jakiego się spodziewałam. Wprawdzie starały się czmychnąć ale chyba czuły, że nikt im krzywdy zrobić nie chce, bo zachowały klasę. Nawet nie próbowały drapać ani gryźć. Dzielne maluchy.

Najpierw do miski trafiła Luna - w sumie weteranka bo to już drugi raz /choć pierwszy był czysto higieniczny/. Emil trafił do prania bardziej zapobiegawczo niż z konieczności, bo nadal ani nie wypatrzyłam ani nie wyczułam u niego żadnych zmian na skórze.

Luna zrobiła się taka maleńka - taki mały, mokry, wystraszony pokurcz. Emil miał minę obrażonego ale po wszystkim dał się wytarmosić :P

Lunka jak oszalała ganiała za swoim ogonkiem, a teraz oba kociaki grzecznie się wylizują i nie uciekają na nasz widok więc jest dobrze. Myślę, że żadnych skrzywień psychicznych to wydarzenie nie pozostawiło 8)

Dobranoc Państwu :)

Milan

 
Posty: 196
Od: Czw kwi 03, 2008 10:51
Lokalizacja: W-wa/Milanówek

Post » Wto cze 10, 2008 21:28

Dobranoc :wink:
ObrazekObrazek

mumka27

 
Posty: 11450
Od: Pon gru 03, 2007 18:35
Lokalizacja: Trójmiasto

Post » Wto cze 10, 2008 21:39

Nie wiem, czy znasz to:
http://www.vetserwis.pl/kot_mocz.html
Może coś Wam się nasunie.
Mimo wszystko spróbowałabym z Feliway, chociaż na efekty czasem trzeba poczekać.
http://www.allegro.pl/item377823454_fel ... sylka.html
Tu jest chyba najtaniej, kupowałam u tego sprzedawcy kilkakrotnie i nie zawiodłam się. To na pewno nie zaszkodzi, a może pomóc.
Tylko pewnie trzeba pozamykać okna, a teraz upały :roll:
W sumie to znacie się krótko i nie jestem przekonana, że kociaki już poczuły się u siebie.

Nie wiem, czy dobrze zrozumiałam, ale napisałaś, że te kupki nie są ładne.
Może tu trzeba szukać przyczyny załatwiania się poza kuwetą?

Nie mam firanek, dywaniki szczątkowe, takie które można uprać, bo psy lubią sobie na nie zwymiotować, piękne doniczki dawno się potłukły - mimo tego mam nadzieję, że nie mieszkam w norze :wink:

Powodzenia!
Obrazek

wania71

 
Posty: 4234
Od: Pt maja 19, 2006 17:17

Post » Wto cze 10, 2008 21:45

a ja mialam jednego kota grzecznego a jednego niegrzecznego. Ale w koncu i ten niegrzeczny zrobil sie grzeczny ale musialo minac 1,5 roku niestety.

Ale przyznam ze teraz tesknie za jej wyskokami, bylo wkurzajaco ale rozrabiala tak ze niekiedy chichalismy ze smiechu.

Etka

 
Posty: 10169
Od: Nie wrz 24, 2006 11:25
Lokalizacja: Poznań

Post » Śro cze 11, 2008 11:00

" Kot czując się bezpiecznie w swoim otoczeniu pociera głową o meble, narożniki ścian, dolną część zasłon, pozostawiając na nich substancje zwane feromonami policzkowymi. Feromony te przekazują informację o dobrym samopoczuciu, spokoju i braku stresu. Gdy w otoczeniu kota nastąpią zmiany (jak wizyta u lekarza weterynarii, powrót z hospitalizacji, przeprowadzka, nowi lokatorzy, przemeblowanie), lub gdy kot jest przestraszony, pojawić się może stan zaniepokojenia i obawy. Stan taki może wyrażać się zmianami w zachowaniu, takimi jak znaczenie moczem, drapanie w pozycji pionowej, utrata apetytu, niechęć do zabawy i kontaktu. W takich sytuacjach Feliway może być bezpiecznie stosowany do przywrócenia naturalnej równowagi. Feliway dyfuzor imituje feromony policzkowe kota wywołując stan dobrego samopoczucia i uspokojenia. "

Nasze pociechy bardzo często ocierają się o meble, o narożniki, o ściany i o nas :) Tak więc z info powyżej można wysnuć wniosek, że zestresowane czy zaniepokojone nie są. Lubię je obserwować, śledzić ich poczynania gdy jestem w domu i mimo wszystko uważam, że czują się jak u siebie.

Nie wiem Waniu czy mieszkasz -jak to ujęłaś- w norze. Wiem natomiast, że zależy mi aby nasze mieszkanko było ciepłe, żeby miło się w nim spędzało czas. To jest mój azyl. Ciężko pracowałam na to, aby w końcu się usamodzielnić i nie chcę rezygnować z estetyki, która dla osób takich jak ja /a jestem typem o artystycznej duszy :D / jest bardzo ważna. Nie myślcie jednak, że mam na tym punkcie skrzywienie i jestem jakąś ą i ę. Po prostu dbam o swoje najbliższe otoczenie i nie chcę rezygnować ani z firanek ani z doniczek. Mieszkanie w momencie odbioru było w stanie opłakanym. Gdy pokazywaliśmy zdjęcia robione na poszczególnych etapach remontu, panom od montażu mebli - zapytali czy mieszkanie jest po pożarze. To samo mówi za siebie... Teraz, po wielu miesiącach tyrki i wyrzeczeń, w końcu tchnięte zostało pozytywną energią i naprawdę dobrze się w nim czujemy. Myślę, że kociaki również. Tak więc tutaj będę się bronić.

Waniu, bardzo dziękuję za linka "Kot - problemy z "załatwianiem się" w niewłaściwych miejscach". Przestudiujemy go dokładanie, na pewno będzie bardzo pomocny. Będę zdawała relacje jakie kroki poczyniliśmy i czy były trafne. Może nasze "przygody", które tu opisujemy, będą przydatne dla innych osób, które borykają się z tym samym.

Milan

 
Posty: 196
Od: Czw kwi 03, 2008 10:51
Lokalizacja: W-wa/Milanówek

Post » Śro cze 11, 2008 18:32

Milan, przepraszam, jeśli poczułaś sie dotknięta moim postem.
Bardzo zależy mi, żeby Wam - kociakom i Dużym, żyło się szczęśliwie.
Skoro jednak koty załatwiają się gdzie popadnie, to nie czują sie dobrze.
Coś jest źle.
Tak na marginesie - nadmierne ocieranie się, ugniatanie łapkami bez końca i mruczenie, wbrew powszechnej opinii, też nie świadczy o tym, że kot jest szczęśliwy. Moim zdaniem taki kot dopiero szuka swojego miejsca.

Koty są bardzo wrażliwe, wcale nie musicie ich karcić, ani nawet krzyczeć, aby wyczuły nerwową atmosferę, kiedy wypatrujecie brzydkich śladów ich poza kuwetowej działalności. Opisując tą sytuację używasz słów: codzienny koszmar, frustracja, użeranie się, a więc myślę sobie, że to właśnie czujesz - Twoje koty też to czują, bez względu na bezpośrednią przyczynę załatwiania się poza kuwetą.

Trzymam mocno kciuki, żeby kłopoty się skończyły.
Odpuśćcie trochę. Ze zwierzakami nie da się tak supersterylnie. :roll:
Kiedy któryś z moich kotów ma rozwolnienie, to jeden z moich psów, to wyżera, a potem wymiotuje - ostatnio zarzygał kanapę+narzutę, psi domek, psie legowisko, dywanik, łóżko+narzutę, kołdrę, pościel, podłogi - nie wyobrażam sobie życia bez tych zwierzaków.
Te zwierzęta, to mój azyl.

Piszę tego posta i piszę, nie chcę Cię urazić i nie chcę, aby wyszło przemądrzale. Ale pewnie wyszło. Przepraszam.Tak bardzo chciałabym, żeby wam się udało.
Obrazek

wania71

 
Posty: 4234
Od: Pt maja 19, 2006 17:17

Post » Czw cze 12, 2008 9:39

Waniu, jestem pewna, że piszesz to wszystko w dobrej wierze więc przestań się przejmować. Nie chcę się licytować kto i w czym ma rację, a kto jest w błędzie. Najważniejsze, żeby się udało. Nie chcę się z nimi rozstawać i zrobię wszystko, żeby do tego nie dopuścić. Po prostu nawarstwiło mi się trochę spraw w prywatnym życiu, z których niekoniecznie chcę się uzewnętrzniać. To wszystko razem sprawia, że to ich kupcianie dodatkowo mnie dołuje. Wierzę jednak, że to minie. Dzisiaj rano dokładnie wyszorowałam kuwety, nasypałam świeżutkiego żwirku, na wierzch cieniutkie paski gazety (jak wczęsniej doradziła mumka). Coraz mniej i coraz rzadziej zbieram to i owo spoza kuwety. Cieszę się także, że i konsystencja nieco uległa zmianie.

Kociaki mają się dobrze. Spały dziś z nami. Po praniu mają bardzo przyjemne futerko, więc jeszcze chętniej je tarmoszę :)

Tak więc Waniu wrzuć na luz i pisz co Ci ślina na język przyniesie - byleby konstruktywnie :)

Pozdrawiam.

Milan

 
Posty: 196
Od: Czw kwi 03, 2008 10:51
Lokalizacja: W-wa/Milanówek

Post » Czw cze 12, 2008 16:22

Fisia mi obsikała nowy odkurzacz czerwony jak kupliśmy bo się go bała kiedyś, ogólnie od maluszka była strachliwa i przez parę miesięcy siooosiała, tez byłam już troszke wkurzona, ale cierpliwie czekałam az się zadomowi, i poczuje bezpieczna. wszystko będzie dobrze, zobaczycie, pocieszne te Wasze kociaste są, na pewno w końcu przestaną " niespodzianki" robić :wink:
ObrazekObrazek

mumka27

 
Posty: 11450
Od: Pon gru 03, 2007 18:35
Lokalizacja: Trójmiasto

Post » Nie cze 15, 2008 12:42

Wróciliśmy od weterynarza (innego niż do tej pory; był pierwszym z którym udało nam się skontakować w niedzielę). Znowu Luna :cry:

Kicia wczoraj pod wieczór poczuła się gorzej. Obejrzał ją i powiedział, że "sytuacja jest patowa". Przez godzinę leżała pod kroplówką. Badania krwi zrobić jej nie mógł bo krwi tyle co nic, a potrzeba ok. 30-40 kropli. Gdy wbijał się żeby podłączyć kroplówkę, spłynęły może dwie...

Powiedział, że kot musiał być chory od dawna, tylko wszystko powoli posuwało się do przodu. Powiedział, że jest "ożółcona", to może być wątroba, niewydolność krążeniowa. Trudno jednoznacznie stwierdzić.

Staramy się stworzyć jej teraz warunki kliniczne. Jest obłożona butelkami z gorącą wodą - jak podpowiedział dr; staramy się podnieść jej temp. bo miała 35 i 8. Powiedział, że temp. "trupia", że jest z nią bardzo źle i jeśli przeżyje noc, jutro podłączy ją pod kroplówkę 2 razy w ciągu dnia.

Nie daje jej dużych szans, ale uznał, że warto spróbować. Oby przeżyła do jutra.

Trzymamy ją w cieple w zasadzie na siłę. Co jakiś czas wychodzi i kładzie się na zimnej podłodze. Opatulam ją wtedy na nowo. I tak w kółko.

Od ostatniego kryzysu kiedy zbijaliśmy temp. 40 stopni i po tych wszystkich zastrzykach wyraźnie jej się poprawiło - wszystko tak, jak opisywałam wcześniej. Kolejny kryzys wczoraj wieczorem. To przychodzi jakby z dnia na dzień, bez wcześniejszych sygnałów. Boję się o nią.

Nie wiem co jeszcze napisać. Jest mi bardzo przykro, że to wszystko tak wygląda, że choćbym na głowie stanęła, czuję się w tym wszystkim bezradna.

...

Milan

 
Posty: 196
Od: Czw kwi 03, 2008 10:51
Lokalizacja: W-wa/Milanówek

Post » Nie cze 15, 2008 12:55

Biedna kiciunia :( :( :( , co to może być :conf: .

Poradzić nic nie umiem, ale trzymam kciuki za Lunę z całych sił :ok: :ok: :ok:

Beata B.

 
Posty: 647
Od: Pon sty 01, 2007 17:23
Lokalizacja: Warszawa-Żoliborz

Post » Nie cze 15, 2008 13:40

Co się dzieje?
Ciężko będzie chyba podłączyć kroplówkę, skoro nie można pobrać krwi.
Ale może się nie znam.
Poza tym w Warszawie weci mają na pewno takie urządzenia, które badanie, nie wiem na ile wiarygodne, mogą zrobić z kropli krwi.
Bardzo się martwię.
Milan trzymajcie się.
Obrazek

wania71

 
Posty: 4234
Od: Pt maja 19, 2006 17:17

Post » Nie cze 15, 2008 14:48

Jak napisałam wyżej, była dziś pod kroplówką przez godzinę (cały czas przy niej siedzieliśmy). Wet sam powiedział, że podłączenie tej kroplówki to już był cud. A było to najlepsze w tej sytuacji i jak twierdzi, zrobił wszystko co było w jego mocy na tamtą chwilę. Zabierając się za to, nie spodziewał się, że się uda. Twierdzi, że nic więcej zrobić nie można, że trzeba poczekać do jutra. Przeżyje albo nie.

Przed kilkoma minutami dostała kapsułkę w fiolce. Udało się przy trzecim podejściu bo wypluwała. Kapsułkę namoczyłam wcześniej w oleju roślinnym (jak kazał dr) żeby łatwiej jej było przełknąć. Sugerował użyć do tego pensety ale bałam się, że jej podrażnię pyszczek. Otworzyłam jej buzię, przechyliłam lekko do tyłu żeby łatwo poszło w dół i żeby się przy tym nie udusiła. Pan Milan włożył tak głęboko jak mu się udało, ja na koniec dopchnęłam jeszcze palcem. Kapsułkę zaaplikować się udało a teraz pozostaje czekać. To straszne. Chucham na nie i dmucham (nawet śmialiście się, że jedzonko podgrzewane na parze), a i tak człowiek wszystkiemu nie zaradzi. Nie znoszę sytuacji w których nie mogę nic zrobić.

Emil czuje się świetnie. Lunę trzymamy przy zamkniętych drzwiach bo jej tylko dokuczał, zaczepiał, chciał się bawić. Kotka teraz śpi. Nie wiem co jeszcze mogłabym zrobić. Jutro o 9ej mam ją zanieść do przychodni i zostawić. Powiedział, że w ciągu dnia podłączy ją jeszcze dwukrotnie pod kroplówkę, będzie na obserwacji. Oby dożyła jutra... :cry:

Milan

 
Posty: 196
Od: Czw kwi 03, 2008 10:51
Lokalizacja: W-wa/Milanówek

Post » Nie cze 15, 2008 15:22

moze warto skonsultowac sie z jakims dobrym lekarzem? Moze Bielobrzeska? Nie wiem czy sa bardzo dobrzy, ale konsultuja sie ze soba a co kilka glow to nie jedna.

Trzymam kciuki!

MartaWawa

 
Posty: 2794
Od: Wto kwi 03, 2007 12:45
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie cze 15, 2008 15:30

Lunko, koteczku nie daj się...
Obrazek
Obrazek

ruru

 
Posty: 19904
Od: Sob gru 29, 2007 20:10
Lokalizacja: Łódź

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 15 gości