No to u nas jest tak. otis sparaliżowany tym potwornym kubrakiem

jak ta duża mogła na mnie coś takiego włożyć???? leży sobie w swoim ulubionym miejscu czyli w gazetniku na przedpokoju wyścielonym poduszkami, wszystko widzi co się w domu dzieje, bo każdy kto chodzi z góry na dół i odwrotnie przechodzi koło kota i zagada albo za uszy potarga. Wychodzi ze swojego azylu w celach wiadomych i na papu. Sonia nie dowierza i nadal się go boi, chociaż zaczyna wchodzić na górę - musi przejść koło niego - samodzielnie, jeszcze wczoraj wniosłam ją na rękach. Czasami podchodzi trochę bliżej, ale zaraz ucieka, potem się nagle zatrzymuje nie wierząc, że jej nie goni. Słabość Otisa spowodowała również, że czeka na posiłki na podłodze a nie na bufecie, no i jeszcze jeden eksperyment. Dwa posiłaki zjedli bez pomruków prawie obok siebie, dziś rano mój TŻ postawił miski na przeciwko, w odległości 10-ciu cm. i nic, zjedli zgodnie. powiedział, ze wieczorem zetknie im miski, a co, trzeba małą ruską babę przekonać, co nie? Ona jak przechodzi koło niego, to tak sobie pofuka pod nosem, ale jakoś bez przekonania, nie ma niestety gestu opiekuńczości, lizania uszek czy pomocnej łapki w wydostawaniu się z kubraku, na co w głębi duszy liczyłam. Za to jest znów budzenie, i do tego zmiana czasu

Sonia nas budzi jak z nami śpi, a Otis tylko cicho mlaska - co też nas budzi, ale nie jest aż tak namolne...Pozdrowienia dla czarno-białego duetu wegetariańskiego.