Jesteśmy w stałym składzie  
  
  
  
  
 i ściskamy baaardzo mocno każdą z Was z osobna.  
 Iguszka schudła nieco i rozstała się wreszcie z depresją. Może już zapomniała, że nie toleruje innych  kotów. 
Polubiła furminator. Pręży się podczas czesania i kręci w kółko, myjąc z zapamiętaniem rękę 
czesatora. 
Minęły już 4 lata jak jest z nami. Ma teraz jakieś 9 lat. 
3-letnia Miki nadal są z Diabłem nierozłączne. 
Wystarczy, że Diabeł zapłacze przez sen, a Miki wśród chrapliwych miauków rzuca się uspokajać czarnego, tarmosząc go szorstkim językiem za uszy i szyję.
Tereska wciąż jest najbardziej żywotna z całej bandy. Chętnie fruwa w powietrzu za latającą wędką. 
Nadal można ją głaskać wyłącznie pod kołdrą i tylko w sezonie jesienno-zimowym.
Anemia wyleczona. Regularne kroplówki i dieta wyłącznie Renal (chrupki i mokre podawane za pomocą strzykawek) robią swoje. 
I dobra opieka naszych dwóch wetek. 
 Zimą okazało się, że Teresiak wypielęgnował w uchu twardą kulkę zbitej wydzieliny wielkości ziarna fasoli. 
Wydobycie jej z maleńkiej, acz głębokiej czeluści to był majstersztyk. I tak zakończyła się tajemnica swędzącego ucha.
A Furasek? To nie do wytrzymania ukochany kot. 
Codziennie rano pakuje się na kolana, rozstawia szeroko ramionka i przytula swoje mruczące pysio do mojego policzka. 
Bardzo, bardzo mocno kot 
musi być wtedy tulony i całowany. A potem, kiedy Furce skroplą się uczucia w pyszczku, następuje tradycyjny prysznic. 
Furaś nauczył się biegać za wędką i obgryzać złapaną myszkę. Myszka tarmoszona jest dodatkowo szybką, naprzemienną pracą obu tylnych łapek. 
 Dzień Furkowy liczy się od kupy do kupy. Każda witana jest z radością i poczuciem ulgi. 
Furka zaliczyła w ciągu ostatniego półrocza dwie poważniejsze, kilkudniowe sesje lewatywowe. Od tego czasu, kiedy trapi ją lekkie zaparcie, dostaje strzykawkę ciepłego mleka. Wciąga je z lubością, prosząc o więcej. Zwykle do rana kiszeczki opróżniają się jak należy, a kupa jest wzorcowa, choć w rozmiarze XXL.
Kiedy trzeba wesprzeć kota od tylnej strony, z godnością znosi lewatywę. 
Pierwszy wlew wchodzi miękko. Za drugim razem należy się posłużyć magicznym zaklęciem: Furciu, zaraz dostaniesz chrupki! Furka natychmiast pozostawia zwieracz na pastwę losu i wykręca łepek w kierunku sufitu, skąd nadejść mają chrupy.
Ale widok tarzających się jednocześnie na podłodze, w kałuży walerianowego szczęścia, pięciu różnokolorowych futer to raj dla oczu. W ruch obrotowy wprawia zwykle kotostwo młodsza Duża.  
