Przepraszam, nie odzywamy się, ale przez poprzedni tydzień narobiło się tyle zaległości na wszystkich frontach, że czas się skurczył, dobrze, ze mnie z pracy nie wyrzucili, albo jeszcze o tym nie wiem
Mić stabilnie, dziękujemy, ale cały czas mam stan podwyższonej wrażliwości na jakikolwiek znak, że dzieje się coś złego.
Idealnie nie jest i pewnie nie będzie, wczoraj już prawie zawał, bo Miciu siedział z lekko otwartym pysiem i kawałek języczka pokazywał, a tak to się zaczynało...W pysiu zapewne nie jest najlepiej, mnie uprzedzono, że w jego stanie będzie tendencja do krwawienia dziąseł. Rutinoscorbin mam podawać, ale on połknąć nie chce w żaden sposób, więc rozdusiłam i podałam ze strzykawki do mordki i to chyba był zły pomysł. Bo jeżeli tam cokolwiek krwawi, a małe plamki są, to ja mu to polałam kwasem...

No i ślini się troszeczkę, ale tak troszeczkę, dzisiaj już mniej. Okłady zimne na pysio robię z płatka kosmetycznego z zamrażarki, on to lubi
Staramy się spokojnie, to dopiero tydzień od pokonania kryzysu, a nawet mniej. Je. To znaczy ja go karmię z ręki

Mięsko wchodzi, rybka wchodzi, saszetki pół na raz. Suchego nie chce jeść, a tak lubił. I bardzo dobrze. Najbardziej zainteresowany jest tym, co ma Cosia pod ogonem
Kochamy się
