byliśmy dzisiaj u doktora, ładnie się goi, opuchlizna z pyszczka zeszła i apetyt dopisuje
mam nadzieję, że będzie się ładnie goiło...
a za kilka tygodni będzie trzeba znowu burasiątka zaszczepić... i znowu wycieczka do weta...
wczoraj wieczorem Guree łaził po mieszkaniu u wołał brat
Beeju spał sam w transporterze, nie przyszedł w nocy do mamy się przytulić (ale nie wiadomo, czy nie chciał, czy mamine kotomstwo go nie wpuściło na łóżko...)
a żeby nie było nudno, chyba jakieś grypsko mnie bierze
mam zapchany nos, gorączkę i czuję się jeszcze bardziej do d...
oj taksolangelica pisze:Te urodzone 6 stycznia maja twarde tylki. I zawsze spadają na cztery lapy. Czasem się ino potluka ale otrzepia się wyliza futerko i ida dalej
Co do kawy - jak tylko się choć trochę ogarniemy...
choć z grubsza... teraz przez Beeju mam trochę rozkopany harmonogram...
Pojechałam z kotem do weta i usłyszałam "jutro do zabiegu na 13, może być?"
jak będziesz miała chwilę, żeby pogadać, to daj znać (tylko nie dzisiaj - jestem u mamy i dopiero za jakiś czas będziemy wracać do domu..)






