A teraz o grzybie na poważnie...
W poniedziałek wieczorem stwierdziłam ,że pies i kot mają mega grzyba...
Na pewno nie dam rady ich wyleczyć, na pewno umrą i już oczami wyobraźni widziałam jak wet je usypia...
Więc łyknęłam tabletki uspakajające i uśpiłam siebie.
We wtorek rano po dobrze przespanej nocy stwierdziłam mega nie mega są leczone.
Może jednak nie będzie tak źle ?????
W ramach dalszego siania paniki doszłam do wniosku,że na pewno wysiadły im wątroby, nerki i w ogóle wszystko.
Przjechała znajoma i mówi do mnie :
"Ale Ty patrz one są żywsze i jakby zachowują się normalnie i jedzą.
Poza tym nie drapią się."
No to w środę zapakowałam Oskarka do transporterka i wywiozłam do drugiego weta.
Zrobił badania krwi, dostał koteczek parafinkę, bo go przytkało jednak.
Po południu i wieczorem zrobił kupale, je ładnie.
Dzisiaj zadzwonił wet i powiedział ,ze
Oskarek ma wyniki ok.biochemia, morfologia, profil nerkowy i wątrobowy jest ok.
Z małym wyjątkiem coś tam z leukocytami, ale ma prawo mieć podwyższone.
Będzie robił rozmaz jeszcze i jak skończy się grzyb i to wszystko
to w styczniu następne badanie pod kątem tych leukocytów.
Boszszsz, po co ja się tak denerwuję....
Desta też czuje się dobrze.
BL wetka , która leczy Oskarka jest ok.,tylko ma u siebie wariatkowo.
Jeden u drugi wet wie o co chodzi i jak jest leczony Oskarek.
Pełna kontrola .