No więc. Mała została spakowana do transportera i miała strasznie wielkie oczy, że gdzieś ją zabieram. Kośka, która wie o co chodzi i że transporter na widoku nie wróży nic dobrego, schowała sie pod fotelem i patrzyła z ukrycia, a z oczu mówiło
"no, bo już myślałam, że to na mnie ta pułapka
".
Myślę sobie, ale się będzie działo, bo Mała u weta była, jako podrostek malutki i pewnie nawet kuja nie pamięta.
Zaniosłam do auta, jedziemy, a tu cisza, jak makiem zasiał. Ani jedno miau przez drogę z siebie nie wydusiła.
Pojechałam do wetki nowej w mieście, co gabinet ma od pół roku i jest ode mnie bardzo blisko.
Wetka (nie chcę zapeszyć) zrobiła na mnie baaaardzo dobre wrażenie. Młoda, energiczna, nie szczędząca słów na temat kotów, chorób.
Zaczęła od zbadania temperatury

(żaden wet u nas nigdy nie zmierzył mojemu kotu temp. sam od sibie) pozaglądała we wszystkie dziurki i pazurki, orzekła, że "mysza" jest zdrowa i śliczna i można ją odrobaczyć. Gada się z niż jak równy z równym.
Nawet dowiedziałam się, że wet u którego była w tamtym roku z Kośką i miał zaszczepić ją na białaczkę, zaszczepił ją owszem, ale nie na białaczkę, którą tylko skreślił w książeczce, ponieważ kolor naklejki tej szczepionki jest złoty, a ja mam przyklejone zupełnie co innego, ale sk.....n skasować to wiedział ile

Fajnie nie !
Malutka z wielką cierpliwości i wdziękiem znosiła wszystkie zabiegi przy nie prowadzone, nie usłyszałam ani jednego
miau po czym sama z własnej woli wgramoliła sie do transportera. Koszt wizyty - 8,00 PLN
Dziś jadę z Kosiastą, zobaczymy, co powie o jej chorobie ? KK, oko, itp. Nie będę się za dużo chwalić, jaka jest moja wiedza, trza kobite przetestować.