miałam taką kotkę - startowała do życia równo z Lukrecją, została uśpiona trzy lata temu.
Napiszę ten post, dość katastroficzny i mam nadzieję nieadekwatny do sytuacji Lesia ale doświadczeniami - zwłaszcza w przypadku rzadkich schorzeń - trzeba się dzielić by najlepiej zmierzyć się z wrogiem.
Patrząc z perspektywy tamtej rozpaczliwej szamotaniny teraz powiedziałabym - natychmiast badania. Profil diagnostyczny w laboklinie (około 100 zł) plus badania tarczycy w laboklinie (drogo, 40 zł za oznaczenie) + parathormon (laboklin, aktualnej ceny nie znam) + rtg kociaka. Jemu trzeba pomóc, pieniądze się znajdą. Nie chcę straszyć bo problemy z tarczycą, przytarczycami u kotów są rzadkością ale się zdarzają a jeśli wystąpią to trzeba zwierze koniecznie wspomóc, spowolnić chorobę.
Mój miot Krecików miał taką wadę - zaburzenia pth: co powodowało kolosalne kłopoty z gospodarką fosforanowo-wapniową. Kociaki łamały się jak zapałki: Frotka w momencie eutanazji miała pięciokrotne złamanie kości udowych z przemieszczeniem. Na szczęście dla niej - wcześniej dopadł ją paraliż tylnej części ciała więc nie cierpiała. Lukrecja, którą Magda znalazła mniej więcej w tym samym czasie przeżyła moją Froteńkę o kilka lat.
Lesio jest większy i mam szczerą nadzieję, że to inne zaburzenia hormonalne niż te, które przechodziła Lukra i Frotka ale nie ma co gdybać tylko trzeba poznać wroga i wspomóc kociaka. Zawsze lepiej wiedzieć , z jakim draństwem walczymy.
EDIT: czy Lesio ma wielki apetyt czy w normie?