Odebralam wyniki. Podwyzszone bialko i amylaza.
Wet zasugerowal zrobienie zintegrowanego testu na bialaczke i cos jeszcze (FIV?). No to zrobilismy.. Tym razem pobrali krew z przedniej lapki..
Pokazalam tego guza na glowie. Okazalo sie to krwiakiem, nad ktorym byla torbiel. Przeklula to i wycisnela... Moze jeszcze najsc, wiec trzeba obserwowac.
Kicia dostala tez glukoze. Antybiotyki, ktore dostala we Wroclawiu podobno dzialaja dwa tygodnie, wiec wczoraj dostala jeszcze takie krotkodzialajace. Jeszcze jutro jedna wizyta, a pozniej do kontroli za 10 dni.
A ze szczeka.. Nie robilismy RTG, bo wetka stwierdzila, ze szczeka nie wyglada na zlamana (i ze wazniejszy jest test na bialaczke) i byc moze to jest jakies stare, nieleczone zapalenie stawow czy cos. Ma dac lekarstwa i zobaczymy czy odpusci. Jesli to jednak jest jakies stare zlamanie, to nie da sie nic zrobic. Chyba, ze Wy znacie takie przypadki...
Nie moglam patrzec jak te chudzine kluja ze wszystkich stron... A biedna nawet nie mogla dziabnac zebami (to chyba jedyna dobra strona tego szczekoscisku

).
Aha. W plucach nic nie slychac. Przy podawaniu glukozy z wielkiej strzykawy kicia az sie zakaszlala ze zdenerwowania...
Jutro dostane wyniki testu i opis wszystkiego, bo to ostatnia wizyta.
Czuje sie jakbym sie znecala nad kotem...
Tu razem z Filipem...
A taka gruba jest...
Mimo najszczerszych checi.. to jest najbrzydszy kot jakiego do tej pory widzialam.
A przy tym tak rozbrajajaco nieswiadomy swojego stanu i tego jakie odczucia moze budzic w ludziach.. Zachowuje sie jakby byla najpiekniejszym kotem.
