Never została pożarta przez własne koty
A jak przyjdzie do śledztwa to powiedzą "nic nie widziałam, nic nie słyszałam"
Aż mi łzy pociekły
No, Śnieżynka pewnie by się wreszcie najadła
Byłam na szkoleniu przez 2 dni, zero dostepu do netu bo w domu modem nie żyje
Nie nudzę się: w poniedziałek wchodzę do domu, a "tałatajstwo" śpi na szafce ze sprzetem grającym

, a konkretnie zwinęła się w kłębuszek i zasnęła w szklanej misie, która stała na wieży - no normalnie gotowa do podania na stół

gdybym tylko miała w kuchni piekarnik...

szkoda, ze nie sfociłam, ale aż mi zaparło dech......
wtorek - powrót do domu - śniezynka ZAPLĄTAŁA się w wiszące na komodzie na sznurku różne kocie zabawki (kulki z futra, kolorowe piłeczki, dzownieczki itp) - w to nie można się zaplątać!!!! zresztą wiele razy się bawiła, a tu taki numer..... no i siedzi bida pod komodą splątana (to są standardowej długości gumki na których są zabawki, ona chyba się bawiła wyciągając je i nie wiem jak, ale się zaplątała w tych gumkach) a obok nasiurane i nakupkane...... ale traumy żadnej u niej nie odnotowałam.... Nie wiem do tej pory jak ona się w to wplątała...... we wtorek byłąm też z Zombiczkiem u weta - czekałam 2 godziny, z kotem na głowie lub - jak się udało na szyji. Chyba jest ok, podaję obu Interferon i Scanomune i po tym Scanomune Zoe przestała wymiotować.... już tydzien jest spokój! Za to ma ruję, w przyrodzie musi być równowaga.....
najlpsze, że jak wyszłam z Zoe Kluseczka po raz pierwszy została sama... idę po schodach, na 1 piętrze słyszę przeraźliwe maiuczenie - wchodzę z powrotem i zaczynam zastanawiac się kto z sąsiadów krzywdzi zwierzaka.... dochodze na 4 piętro - no i kto tak się wydzierał? oczywiście, to spod moich drzwi..... nie podobało jej się,że została sama bez Zombiczka..... jak wróciłyśmy spała słodko zwinięta w kłębek na moim łóżku...... kochany smark

nie oddam jej za cholerę, chociaż ma duże wzięcie kiedy jest ze mną u weta - nawet lekarze za nią przepadają, ach, te blondynki tyo mają wzięcie
Wczoraj Śnieguła po raz pierwszy zaczęła mnie ugniatac, normalnie chyba z godzinę mruczała, ugniatała może z pół? Jakiś trans? Chyba jest szczęśliwa. Przestała - przynajmniej w mojej obecności - wyżerać miseczkę Zoe - sama też zaczyna ją zaczepiać, więc bitwy są, a jakże. Obie uwielbiają okno. Snieżynka chyba schudła, mam wrażenie,że przez te 3 tygodnie wydoroślała, zmieniła jej się figura - robi się z niej naprawdę śliczota - chociaż misiek tez był z niej kochany

Weciarze umarli ze śmiechu, gdy zapytałam czy nie jest za gruba, więc przestałam się ograniczać - jedzą mokre 3 albo 4 razy dziennie, nie będę im żałować.
Zresztą obie biegają jak diabły, więc ze spalaniem problemu nie ma...