.Proszę coś o sobie.

Moderator: Estraven
.
Inna Duża była zawsze wieczorem. Jak już miałem taką dobrą metę to sobie pomyślałem, że innym kotkom to JA mogę pomóc. Przyprowadziłem na moją parafię najpierw kocurka. Był mlecznobiały z szarym i Ona nazwała go Tofikiem. Ponieważ jestem takim pięknym kotem, na mnie mówiła dziewczyna. Tofik poradził sobie sam. Nie wiem czy znalazł domek. Po jakimś czasie pojawiał się wypasiony i z pięknym futerkiem. Potem przyprowadziłem Paproszka * kocią biedę" - chorą na nereczki. Odszedł za TM w lecznicy. (ewkkrem - Drops autentycznie przyprowadzał inne koty na dokarmianie - dla mnie niepojęte, ale właśnie takie miałyśmy wrażenie). Żyło mi się pod tym blokiem w miarę znośnie. Do czasu. Jak się później dowiedziałem, że był to 10 marca 2016r. Do chwili, w której jakiś Duży uderzył mnie kamieniem. Oj bolało. Nie mogłem stanąć na tylnej łapce. Nie było mowy o wskoczeniu do budki. (było jeszcze zimno - 10 marca 2016r.) Zauważyła mnie ta Duża od kociej ferajny. Nie chciała mi dać jeść choć widziałem, że trzyma coś w ręku. Użyła podstępu, żebym jej nie uciekł jak będzie mnie łapać. Zadzwoniła do drugiej Dużej po klatkę i mnie złapały. Poczułem się straszliwie zdradzony. Ja im ufałem a one co!!!
Zamknęły mnie w tej klatce, wsadziły do jakiegoś potwora co strasznie warczał i zawiozły do weta. Tam mnie pokuli, porobili jakieś zdjęcie, na których ja byłem bardzo brzydki. Widać było tylko kosteczki. No i stały się dwie rzeczy. Po pierwsze Duża WRESZCIE się dowiedziała, że jestem facetem. Cały czas mówiła do mnie jak do baby. Po drugie okazało się, że trzeba mi na poczekaniu dać imię. Duża niewiele myśląc nadała mi imię Drops.. To w kolorze to cytat z poprzedniego wpisu. No cóż, to cała historia mojego imienia. Był Tofik niech będzie Dropsik. I tak już zostało. Stała obecna Duża uszanowała moje imię.

. I tu właśnie za chwile wypsknie mi się kolejna historia. Tak jakoś wynika jedno z drugiego. Pierwsze dni jak nastałem u Dużej to był koszmar. Wprawdzie zimno na dworze (marzec) ale ja miałem zimowe futerko. Nawet jak otworzyła balkon i czułem świeże powietrze, znajome zapachy to nic nie widziałem. Najwyżej przez szybę w oknie. Na balkonie powiesiła jakieś szmaty, które zasłaniały widok. Dopiero po 2 tygodniach mogłem swobodnie wyglądać. I po co tak długo musiałem czekać. Ona chyba robiła mi na złość
. W końcu musiała odpuścić - wywalczyłem sobie chociaż widok
.
. Nie wiedziałem, że to nie wypada. No i urzekł mnie tak, że jestem stałym czytaczem 
Użytkownicy przeglądający ten dział: MB&Ofelia, Meteorolog1, puszatek, Silverblue i 17 gości