No nic, wiedziałam też tak będzie...

Tylko nie, że po tak krótkim czasie...
Na miejscówce pod blokiem do miseczek dałam jedzonko, przyszedł standardowo czarny kocurek i biało-szara kicia.
Coś mnie jednak tknęło, żeby zajrzeć jeszcze do śmietnika czy tam jakiegoś nie ma i co ja pacze... siedzi na kontenerze mała trikolorka, już kilka razy ją widziałam ale nigdy z bliska.
Z pyszczka bardzo mi przypomina Perełkę Madzi, chociaż inne umaszczenie

To zaczęłam do niej mówić, pokazałam puszeczkę i zaczęłam nakładać do miseczki na murku. Bała się, chciała podejść ale wycofywała się i zaczęła pomiaukiwać
Jak nałożyłam to oddaliłam się kilka kroków i wtedy podeszła, szamała tak, że jej się uszy trzęsły

Na moje oko max 6 miesięcy... czyli zaraz będzie miała małe

Wiecie pewnie jakie mam teraz myśli?
Mój małż oczywiście uciął temat w zarodku...
Jakby dała się pogłaskać... ona straszliwie się boi... nie mam nawet zielonego pojęcia jakby ją złapać i do czego

Widuje ją rzadko, średnio 2 razy w tygodniu a chodzę codziennie...
Może ona jest czyjaś? Jest taka możliwość? Chyba nie skoro się boi i grzebie w śmieciach... a poza tym pamiętam jak Muszek do mnie lgnął na początku, ona jakby nie miała nigdy bliskiego kontaktu z człowiekiem...
W ogóle tak gadam, gadam do niej i wchodzi ktoś wyrzucić śmieci i patrzy na mnie jak na jakąś nienormalną...
Nie wiem no, już jestem cała chora a jutro wyjeżdżam...
