Czy to jest miłość czy to jest....

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie sty 19, 2014 10:20 Re: Czy to jest miłość czy to jest....

śliczne koteczki! trzymam kciukole za pokojową przyjaźń! :D

faxcooks

 
Posty: 447
Od: Wto lip 02, 2013 8:47
Lokalizacja: Kraków

Post » Nie sty 19, 2014 21:39 Re: Czy to jest miłość czy to jest....

Dziękuję Wam wszystkim za miłe słowa. Wasze kociaki też są piękne, każdy niepowtarzalny, zarówno pod względem wyglądu jak i osobowości! Powiem Wam tylko tyle że całe życie byłam psiarą. Mój pierwszy kot "na swoim" zmienił całkowicie moje preferencje. Tzn. wcale psów nie przestałam kochać, ale kocia różnorodność i złożoność mnie oczarowały. Jeśli będziecie ciekawi mojego pierwszego, magicznego kota (zwanego przeze mnie "dziadygą') to dajcie znać, chętnie się podzielę zarówno zdjęciami, jak i opowieścią o naszej krótkiej ale wielkiej miłości.

jaruda

 
Posty: 21
Od: Pon gru 23, 2013 11:45

Post » Nie sty 19, 2014 21:52 Re: Czy to jest miłość czy to jest....

Czekam na opowieść i fotki :D

Olat

Avatar użytkownika
 
Posty: 39509
Od: Sob mar 30, 2002 21:41
Lokalizacja: Myslowice

Post » Nie sty 19, 2014 21:54 Re: Czy to jest miłość czy to jest....

Ja też :mrgreen:
Obrazek Obrazek
Klarunia [*] 06.2004 - 10.02.2013 czekaj na mnie za TM BARF-ujemy od września 2013r.

ab.

 
Posty: 8557
Od: Pt kwi 12, 2013 21:10
Lokalizacja: Koszalin

Post » Pon sty 20, 2014 16:47 Re: Czy to jest miłość czy to jest....

Dawno, dawno temu, gdy mój synek miał dwa miesiące, mieszkała z nami stareńka jamnisia i młody królik (żyjące w wielkiej przyjaźni), zmarła Ciocia mojego męża. Starutka babinka, samotna, za to z 4 kotami. Wiele kotów przewinęło się przez jej życie, przygarniała, karmiła, zdrowe wypuszczała aby potem doglądać ich już na wolności. Ale ten jeden towarzyszył jej od 11 lat niezmiennie. I poprosiła męża mojego aby po jej śmierci zadbał by Rudemu nic złego się nie stało. Ciocia zmarła, jej siostrzeniec zawiózł 3 koty do schroniska zanim zareagowaliśmy (pewnie wzięlibyśmy wszystkie, bo jak wziąć tylko jednego?). Kot został sam. Podjęliśmy decyzję o wzięciu go do domu. Postawiłam tylko jeden warunek: kot ma być zdrowy zanim wpuszczę go do noworodka. Złapaliśmy go i do weta: ciężkie zapalenie dziąseł, większość zębów do usunięcia, odrobaczyć, zaszczepić trzeba. Najpierw kuracja antyb. na dziąsła, 10 dni chyba to trwało, kot niestety musiał mieszkać w domu cioci, bałam się że gdyby takimi zębami zadrasnął dziecko to różnie może być (nie znałam jego stosunku ani do dzieci ani do psa ani w ogóle nic). Potem odrobaczenie wstępne. Do tej pory wszystkie leki kot przyjmował w pokarmie gdyż nie chciał nikogo widzieć. O tym że tam w ogóle jest świadczyła tylko znikająca karma. Wyglądało na to że przeżywa, zawalił mu się jedyny świat jaki znał i było mu z tym bardzo ciężko. Mnie także, gdyż sądziłam że wezmę do domu nieznanego mi, dzikiego kota! Ale słowo się rzekło. Po ok 2 tyg pojechaliśmy po kota, podstępem go złapaliśmy we dwoje, zostaliśmy podrapani. Przywieźliśmy kota do domu, wypuściliśmy z transporterka i..... c.d.n. (ciekawa jestem czy ciekawi jesteście ciągu dalszego :) )

jaruda

 
Posty: 21
Od: Pon gru 23, 2013 11:45

Post » Śro sty 22, 2014 21:49 Re: Czy to jest miłość czy to jest....

Dawaj :ok:
Obrazek Obrazek
Klarunia [*] 06.2004 - 10.02.2013 czekaj na mnie za TM BARF-ujemy od września 2013r.

ab.

 
Posty: 8557
Od: Pt kwi 12, 2013 21:10
Lokalizacja: Koszalin

Post » Pt sty 24, 2014 8:47 Re: Czy to jest miłość czy to jest....

...przywieźliśmy kota, wypuściliśmy z transporterka, wyszedł. Ja osobiście spodziewałam się że schowa się w jakimś kącie i spędzi tam najbliższy miesiąc. Ale on zrobił na spokojnie obchód nowych włości, przywitał się z jamnisią która z kotami, psami, królikami, chomikami i szczurami całe życie spędziła więc nie wyglądała na zdziwioną że znowu jej kogoś domeldowałam. On też nie był zaniepokojony obecnością tego dziwnego stworzenia. Przywitał się też grzecznie z królikiem. Potem spytał gdzie jego pokój i o której kolacja. I zabrał się za wychowywanie mojego syneczka ;) od razu go pokochał, jak synek przebywał w kojcu, kocur zaraz tam wskakiwał i mu mruczał pozwalał na sobie leżeć, siedzieć a wszystko to z wyrazem twarzy mówiącym "rób mi tak jeszcze". Był prawdziwym panem swojego domu, gości zawsze witał pierwszy, lubił wszystkich. Niedowierzałąm że ten kot wychowany ze staruszką w cichym spokojnym domu tak polubił nasze zwariowane, głośne i pełne gości życie. Był niesamowicie wrażliwy, od razu zjawiał się gdy go potrzebowałam, w sumie zawsze był ze mną ale nigdy nie był nachalny. Weta uwielbiał, leżał na stole i mruczał. Oj mogłąbym o nim opowiadać godzinami, był niezwykłym stworzeniem. Najzabawniej było jak razem z jamnisią jedli- on jej wsadzał łeb do miski, ona warczała. On, myśląc że ona mruczy, tulił się do niej ;) nigdy nie doszło do sprzeczki. 19 sierpnia zeszłego roku postanowiłam wybrać się z nim do weta- kaszlał. Miałam taką torbę dla yorka, w której mógł podróżować w wystawioną głową- uwielbiał obserwować świat i z godnością przyjmował zachwyty ludzi. Po drodze zaczął się straszliwie wyrywać (niespotykane u niego), gdy wyciągnął głowę w górę i miał siny język, wiedziałam że coś jest nie tak. Ale pomyślałam że się przydusił szelkami więc go wyciągnęłam żeby sprawdzić. Nie pomogło, kot dalej walczył i wyraźnie coś było nie tak, siniał. Więc z nim na rękach puściłam się biegiem do lecznicy, miałam może 200 metrów. Po drodze mnie ukąsił w palec, zalałam się krwią, było to tak głębokie że wieczorem wylądowałam na SOR-ze. Ale biegłam dalej, trzymając go mocno. Po chwili stracił przytomność, dosłownie 20 m od lecznicy. Wbiegłam z krzykiem ale on już nie żył, wet zrobił mu masaż serca, podał adrenalinę ale już nic nie dało się zrobić. Cała akcja trwała może 2 minuty, byłam w takim szoku że prawie się rozpadłam z żalu. I do tej pory, pisząc to, płaczę że mój ukochany Rudy, magiczny kot, odszedł w tak makabryczny sposób. Zakopaliśmy go w naszym ogródku, obok jego towarzyszki- jamnisi. A dla mnie zaczęła się trwająca 1,5 mies żałoba. Dziękuję tym, którzy wytrwali do końca tej opowieści.

jaruda

 
Posty: 21
Od: Pon gru 23, 2013 11:45

Post » Pt sty 24, 2014 22:14 Re: Czy to jest miłość czy to jest....

O kurczę, a myślałam, że to będzie radosna opowieść.
Teraz się popłakałam :cry:
Co było przyczyną śmierci?
Obrazek Obrazek
Klarunia [*] 06.2004 - 10.02.2013 czekaj na mnie za TM BARF-ujemy od września 2013r.

ab.

 
Posty: 8557
Od: Pt kwi 12, 2013 21:10
Lokalizacja: Koszalin

Post » Sob sty 25, 2014 22:39 Re: Czy to jest miłość czy to jest....

Prawdopodobnie Rudy miał guz na płucach który ucisnął serce lub zwyczajnie zawał, nie robiliśmy sekcji. Biedaczek miał tylko 13 lat i w świetnej formie był, po prostu lekko kaszlał.

jaruda

 
Posty: 21
Od: Pon gru 23, 2013 11:45

Post » Nie sty 26, 2014 15:42 Re: Czy to jest miłość czy to jest....

Biedny kocio i biedna Ty :cry:
Obrazek Obrazek
Klarunia [*] 06.2004 - 10.02.2013 czekaj na mnie za TM BARF-ujemy od września 2013r.

ab.

 
Posty: 8557
Od: Pt kwi 12, 2013 21:10
Lokalizacja: Koszalin

Post » Nie sty 26, 2014 21:00 Re: Czy to jest miłość czy to jest....

Oj powiem Ci że wiele zwierząt w życiu pożegnałam ale pierwszy raz byłam w autentycznej żałobie. Troszkę ponad rok wcześniej musiałam uśpić ciężko już chorą jamnisię, która była ze mną od swojego urodzenia (nasza hodowla) przez 15 lat. i pewnie że popłakałam, że zdarzało mi się ją słyszeć, wieczorem chciałam ją brać z nami do sypialni. Ale ona była już ciężko chora, wezwałam weta do domu, każdy domownik ją pożegnał, odeszła cichutko, spokojnie i z ulgą w moich ramionach. I to była dobra śmierć. To co spotkało Rudego nie daje się zapomnieć. Gdzieś po 4 tyg zaczęłam jak szalona szukać kota do adopcji. Wtedy jeszcze tego forum nie znałam, a tu sporo kotów idealnych bym sobie znalazła. Swoją drogą zaskakujące jak wiele DT odmówiło mi wydania kota słysząc że mam 2-letnie dziecko ;) i wcale nie chodziło im o to że dziecko mogłoby kotecka zamęczyć. Wszyscy się martwili o ew. zadrapania i przygryzienia, na nic się zdały tłumaczenia że maluch przyzwyczajony do kocich zabaw, że wychowany z sierścią, nie i już.

jaruda

 
Posty: 21
Od: Pon gru 23, 2013 11:45

Post » Wto sty 28, 2014 17:19 Re: Czy to jest miłość czy to jest....

Smutne jest to co piszesz.
Przecież wielu z nas miało zwierzęta i małe dzieci.
Jedno nie wyklucza drugiego.
Ja po stracie Klary[*] mojej ukochanej koteczki do dzisiaj nie doszłam do siebie.
10 lutego minie rok jak jej z nami nie ma.
Wyrwałam się z odrętwienia tyko dzięki temu, ze zdecydowaliśmy się na drugiego kota.
Inaczej rozpacz, by mnie chyba zniszczyła.
Obrazek Obrazek
Klarunia [*] 06.2004 - 10.02.2013 czekaj na mnie za TM BARF-ujemy od września 2013r.

ab.

 
Posty: 8557
Od: Pt kwi 12, 2013 21:10
Lokalizacja: Koszalin

Post » Wto sty 28, 2014 21:48 Re: Czy to jest miłość czy to jest....

No właśnie też mi się tak wydawało że zupełnie naturalne jest gdy dziecko i zwierzę wychowują się razem. Pierwsze- dla dziecka szkoła odpowiedzialności i współczucia, drugie- moich kotów nikt tak nie wybawi jak ten mały świrus ;) świrus kocha je do szaleństwa, do tego stopnia że jak wraca z przedszkola to pierwsze co robi to kładzie się na podłodze w przedpokoju i prosi koty żeby mu poskakały po głowie. Ale świrus zna też siłę kocich zębów i pazurów i coraz częściej uważa by kotów w ferworze zabawy nie skrzywdzić (czasem muszę go upomnieć- ale on ma dopiero 3 latka). Tak więc na linii dzieci-koty panują peace and love ;)
Widzę że Twoja Klara miała tylko 9 lat, czyli też odeszła młodo.

jaruda

 
Posty: 21
Od: Pon gru 23, 2013 11:45

Post » Wto sty 28, 2014 21:52 Re: Czy to jest miłość czy to jest....

Aha, Szajka i Granda są po prostu niesamowite! Prze-pięk-ne!

jaruda

 
Posty: 21
Od: Pon gru 23, 2013 11:45

Post » Wto sty 28, 2014 22:12 Re: Czy to jest miłość czy to jest....

Dzięki za koci komplement :mrgreen:

Klara odeszła zdecydowanie za wcześnie, nie taki był plan...
Prawdę mówiąc wraz z jej odejściem umarła cząstka mnie, a śmierć udowodniła mi, że z nią nie można negocjować, nie da się jej przekupić. To była pierwsza strata w moim życiu, bardzo bolesna i zdecydowanie zbyt wczesna.
Obrazek Obrazek
Klarunia [*] 06.2004 - 10.02.2013 czekaj na mnie za TM BARF-ujemy od września 2013r.

ab.

 
Posty: 8557
Od: Pt kwi 12, 2013 21:10
Lokalizacja: Koszalin

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 31 gości