Chyba mogę powiedzieć już, że jako-tako. Jeszcze przed Świętami groził nam zabieg wyszycia trzeciej powieki lub zaszycia powiek w ogóle, na jakiś co najmniej tydzień. Oko się nie goiło, wciąż były ubytki w rogówce więc weci chcieli zrobić taki naturalny opatrunek, odciąć oko od świata zewnętrznego. Ale się chyba Grzdyl wystraszył w ciągu paru dni było lepiej. Na tyle lepiej, że nadal walczyliśmy z lekami a decyzja o zabiegu została wstrzymana. Cała procedura była dość upierdliwa, zwłaszcza dla Florka - płukanie i przemywanie betadyną, difadol, sulfacetamid, tobrex, corneregel. 3 razy dziennie, leki podawane co 25 minut. Do tego albipen w zastrzykach, immundol do pysia. Ale oczko chyba będzie uratowane
