Mogę zdjęcie wkleić, bo ona nie jest miau'owa.
Ale myślę, że ja wystarczę, bo i tak (jakbyś nas jako domek zaakceptowała i wszystko by się udało) byśmy we dwie z Kumiko mieszkały. Tzn. w ... pięcioro.
Bo nas już jest czworo: ja, moja siostra, Cookie (trzyletni nieduży kundelek w typie pinczerka, wykastrowany, wykupiony z pseudohodowli, teoretycznie mojej siostry, praktycznie nasz) i Biba (ośmiomiesięczna trikolorka, niedowidząca na jedno oczko po kocim katarze, zabrana z lecznicy, wcześniej bezdomna, wysterylizowana, teoretycznie moja, praktycznie nasza).
Pies z kotem żyją absolutnie bezkonfliktowo, chociaż bardziej obok niż ściśle ze sobą.
Siostra pracuje, a ja na rencie jestem, więc stworkami głównie ja się zajmuję - szczególnie w tygodniu, czyli Kumiko ewentualnie też.
Łącznie z mięskiem, bo ja "obrzydliwa" nie jestem.
Kot je głównie mokre Porta21 Holistic, a suche Applaws i GranataPet.
Pies je głównie mokre Hill's i Christopherus, a suche Purina ProPlan.
Kuweta odkryta z Cat's Best. (Oczywiście byłaby jeszcze jedna. Albo dwie, jakby się okazały potrzebne. Od lat mieszkanie pod kota ustawione.).
Dom dla kota (kotów) absolutnie niewychodzący. Blok bez balkonów, więc z tym też problemu nie ma.
Weci zaufani, dostępni w sumie w każdej chwili - nawet na wizyty domowe.
Oczywiście zgadzamy się na wizytę przedadopcyjną, poadopcyjną, międzyadopcyjną - zapraszamy.
No i na podpisanie umowy adopcyjnej też.
Kwestia sterylki - jak najbardziej dla nas zrozumiała, w kontekście kosztów również.
No.
To chyba jeszcze kwestia transportu została...

Do Gdyni.
Edit. Zapomniałam. Zanim Bibę wzięłam z lecznicy, to testy zrobiłam pod kontem ewentualnego przyszłego dokocenia - ujemne. (Jakby były dodatnie, to też bym wzięła, tyle, że bym plusowego towarzysza szukała).