
Co do mordowania sie, to zmuszona bylam dzis do wkroczenia w wewnetrzne kocie porachunki

Wiem, ze sie nie powinno, ale Pupusz tak na bezczela wypychal Maye z drapaka, podgryzajac, bodiczkujac i depczac po niej, ze nie wytrzymalam (tym bardziej, ze ona nie chciala ustapic i ryczala przerazliwie glosem tygrysim, plula, warczala i parskala z furia).
A Sasza asystuje mi teraz czesto u boku Puszka przy kompie-mina wujcia bezcenna

