Dobry wieczór!

Przepraszamy za chwilowy brak wieści ale obie z Krysią cierpimy na chroniczny brak czasu

U dziewczyn w sumie bez zmian albo z malutkimi zmianami. Pozwolę sobie zacytować troszkę Krysię, zanim sama będzie już pisać.
Tak pisała Krysia po 11 dniach tymczasowania:
Młoda dziś się przytuliła do mnie jak siedziałam na podłodze i spała obok mnie. Lubi głaskanie, śpiewa wtedy jak syrenka, tak przeciągle. Super ma głos. Widzę, że drapaniem sygnalizuje "koniec głaskania", ale też w zabawie nie chowa pazurków. Myślę, że miała mały kontakt z człowiekiem - ma ochotę, ale brakuje jej "ogłady".
Starsza bez większych zmian. Ma ciągle duże źrenice. Olbrzymie. To chyba znak przerażenia, prawda? Po kuwecie poznaję, że je i pije. Niedużo, ale dobre i to. Próbowałam ją zainteresować sznureczkiem, cofnęła się przestraszona jakby to był wąż. Gdzie ona dotąd przebywała??????????? Pierwszy raz widzę taki megastres. Jak z tym walczyć? To już 11 dni.
A to wieści z wczoraj:
Do kuwety załatwia się bezproblemowo starsza. Młoda tylko siku. "Niespodzianki" w wannie są stale. Piasek nie pomógł. Spróbuje jeszcze z ziemią, a potem z wodą.
Jedzenie schodzi mokre i suche. Futerka są czyste, przynajmniej widzę, że białe obszary są białe.
Młoda w mojej obecności robi wszystko, akceptuje mnie. Uczę ją przyjmowania głaskania.
Starsza jakby bez zmian, chociaż dziś pierwszy raz widziałam jak w swoim ulubionym kąciku (rura z ciepłą wodą) leżała zwinięta w kłębek. Poprzednio była tylko pozycja waruj, a niedawno siad (że tak to określę w obrazowym języku). Może to jakiś okruszek postępów. Oj, tak bym chciała, żeby wyszła z tego niefajnego stanu. Oczy dalej wielkie.
I malutkie ale w przypadku Gosi WIELKIE coś na wczorajszy wieczór:
Pati!!!!!
powąchała moją rękę!!!!!! Tak przez 3 sekundy, ALE JEDNAK!!!!
Huuuuuuuuurrrrrrrrrrrra!

Wczoraj przyszła paczka z animalii, między innymi zabawki i feliway. Jutro jadę odwiedzić Krysię i trzy trikolorki

Mam wielką nadzieję, że feromony pomogą Gosi się przełamać.
Asia i Ania mówiły, że widziały jak obie kotki siedzą na kolanach opiekunów (chyba, że coś pomerdałam). Ale z rozmów z Krysią odnoszę wrażenie, że one nie mają pojęcia jak wyglądają takie normalne, czysto przyjemne kontakty człowiek-kot. Misia próbuje, z różnym skutkiem (zwłaszcza dla Krysi

) ale dla Gosi to, co się stało, sytuacja w której się znalazła jest totalnie obca i przerażająca. Tak bardzo chce wierzyć w te feromony... Myślę, jeszcze o obróżce, ponoć w wielu sytuacjach są skuteczniejsze od feliwaya. Zobaczymy co przyniesie czas.
A tak w ogóle chciałabym powiedzieć, że bardzo, bardzo podziwiam Krysię i to, co robi dla dziewczyn. I nie chodzi mi tu o jakieś podlizywanie się czy wdzięczenie. Gosi i Misia to pierwsze koty tymczasowe Krysi a ona odwala po prostu świetną robotę. Spędza z dziewczynami, w łazience praktycznie każdy możliwy, wolny kawałek czasu jaki się przydarzy. Próbuje od początku głaskać dziewczynki nie zważając na rany szarpane. Bardzo dużo czasu poświęca Gosi mówiąc do niej, próbując głaskać, próbując nawiązać z kotką jakikolwiek kontakt. Z godnością znosi kupy w wannie i szaleństwa Misi. Nie wyobrażam sobie nawet co by było z Gosią w schronie. A z dotychczasowego domu kotki musiały być zabrane i już. Nie było innej opcji. Krysia je uratowała. I ratuje nadal. Jestem tak wdzięczna, że nie macie pojęcia.
Krysiu, wiem, że tu zaglądasz, dziękuję Ci. Dziękuję tak cholernie mocno!