Witaj,Basiu, ja tak zarobiona jestem, że jak przelecę zaprzyjażnione wątki, to na własny czasu brak
Rude " maleństwo" ma swoję albumy na FB, w moim profilu, tam tez nowe zdjęcia Gucia

.
Dokocenie przebiega dużo lepiej niż się spodziewałam, tzn nie ma miłości na razie, ale nie ma też jakiś dramatycznych objawów u Misi, a tego najbardziej się obawiałam, zwłaszcza , że wetka - behawiorystka ostrzegała mnie, że przy misinym charakterku, może ona przybycie nowego domownika ciężko odchorować, / wycofanie, neurogenne zapalenie pęcherza, wyprowadzka z domu itp /.
Pracuję w tym tyg na rano, wracam teoretycznie po 15, w praktyce dziś tylko się udało, bo wzięłam w pracy przepustkę. TŻ wychodzi do pracy ok 7 30, więc koty są wiele godz same. Śpią na jednym tapczanie, michy puste, po moim powrocie Misia natychmiast rusza na obchód, a młody dostaje dzikiego ataku miłości. Ciężko rozebrać się, tak
ósemkuje i barankuje. Oczywiście najpierw jedzonko, potem siadam do kompa choć na pół godz, a Gucio natychmiast ładuje się na kolana, włącza traktor i zaczyna się całym ciałkiem ocierać o mnie , głaszcze mnie łapkami po twarzy, przytula do szyji, wywala brzuchola. Wczoraj wyszłam do kuchni, jak akurat był w kuwetce i nie zauważył / kopie w żwirku jak koparka / . I słyszę w tej kuchni, jak leci to pokoju i takie rozpaczliwe płączące
miauuuu, takim sopranikiem

. Jaki był szczęśliwy, jak zaciciałam

.
Historia powitania powtarza się jak wraca TŻ, po 18. Najpierw baranki, potem , jak już siądzie wygodnie, zaczyna się atak - na rękawy bluzy, na nogawki / to co wewnątrz też odczuwa

/ i cały czas traktor włączony, cudnie to wygląda, jak wisi na rękawie ze strrrrasznie grożną miną i traktoruje

Czyli ja jestem od kochania, a TŻ , jak tatuś, od uczenia synka twardego życia
We wtorek wychodzę sobie do pracy /4 17 - autobus za 10 min, a kawałek do dojścia /, a skubany, hyc między moimi nogami i do ogródka

Tylko białe łapki mi mignęły
No i co - latarka i szukanie , gdzie się schował

.
Na szczęście to jeszcze głupiutkie, po chwili gonitwy zainteresował się miską dla
obcych kotów i dał się złapać

- na autobus zdążyłam

Teraz , jak wychodzę, biorę go na ręce , otwieram drzwi, wkładam klucz do zamka od wewnątrz, przymykam i przez szparkę wstawiam delikwenta do domu

. W rewanżu często budzi TŻta
Ech, mogłabym tak godzinami, a czasu brak

, jak ja bym chciała móc żyć tylko z emerytury
