Skopiuję z wnerwionych: O boszzzz co ja dzisiaj przeżyłam, masakra jakaś

od południa, lub wczesnego przedpołudnia nie czułam się najlepiej, jakaś taka słabsza ciut, siedziałam w robocie. Około 19 już w ogóle miałam zjazd, ale pracowałam dalej dzielnie. Czarek chciał wyjść na papierosa, więc stanęłam za niego. Nie wiem czy nawet dokończyła palenie, kiedy wszedł znajomy kelner powiedziałam, żeby leciał po Czarka, bo nie wystoję. Czarek wpadł jak burza, wyszłam na dwór odetchnąć chłodniejszym powietrzem, nie minęło wiele czasu jak zaczęło mną telepać, nogi jak z ołowiu, wysłowić się nie mogłam, mówiłam jakbym była po kilku głębszych. Przyszła znajoma i od razu rzuciła: lecę do domu po ciśnieniomierz zaraz wracam! Zadzwoniłam do szefa, powiedziałam jak fatalnie się czuję, w tym czasie Baśka zdążyła już wrócić ze sprzętem i tadam!!! 184/98, tętno 124

Wcisnęła mi proszek na obniżenie ciśnienia i tak sobie jeszcze z 30 minut bełkotałam i trzęsłam się

Szczęśliwie górne zaczęło dość szybko spadać, ale dolne rosło

Przyjechali szefowie, poczekałam na Czarka, bo bałam się sama jechać na SOR. Dojechaliśmy przed 22, przyjęta przez lekarza zostałam o 22:10, jak wychodząc z pracy miałam 154/102 tak już w gabinecie 170/100

Lekarz stwierdził, że to na tle nerwowym, zapodał Relanium w dupsko kazał leżeć. To leżałam, pół godziny, potem dalej, ciśnienie spadało, na koniec EKG, które nie wykazało niczego niepokojścego, ciśnienie przy wypisie 150/80 czy jakoś tak i zalecenie nie denerwować się, brać Persen Forte 3 x dziennie, jeśli okaże się za słaby i znowu będzie mi ciśnienie szybować w górę kupić na receptę Relanium. Ja już nie chcę mieć takich jazd

a najlepsze, że od dłuższego już czasu miałam ciśnienie unormowane, właśnie po to odstawiłam kawę zupełnie, schudłam 20 kg, ja dziękuję, postoję jeśli mi ma się tak znowu zrobić

Dopiero wróciłam, czuję się przeżuta, wypluta i jeszcze wdeptana w chodnik
