» Pon lut 23, 2004 9:36
No i mamy obcych. W piątek przywitało mnie "gniazdo żmij" na podłodze.
Trzeba to wytępić - do ostatniego ogona.
Nie jest to proste, bo próbowałam już kilka razy :
- pasty nie tolerują (ostatnio zwymiotowały)
- oszustwo z mięsem i tabletką w środku nie wychodzi , bo nawet Buruś Łakomczuch, który z kawałkiem puszki był skłonny połknąć o wiele większy kawałek porcelany z rozbitej bulionówki nie rusza takiego zestawu, czując zapach tabletki
Kupiłam im aniprazol i postanowiłam zadziałać "na chama" tzn. na kolana , otwieramy pysk i głęboko pęsetą wkładamy tabletkę. Najbardziej się bałam Bony i Białej ale tu poszło gładko - przyzwyczaiły się do podawania siłą Provery. Puszi zaśliniła mi pół mieszkania a Feliksowi musiałam zrobić roztwór i strzykawką - część do pyska, część na sufit.
Tylko Kocio zwymiotował, ale akurat zamierzał się "odkłaczyć".
Sznytów po całej tej operacji nie mam tylko na podeszwach stóp.
Dziś i jutro powtarzamy , bo musiałam je wczoraj poobserwować, czy się załatwiają - dostały w tym celu wołowinę i rozwalniające chrupki Oral Care.
Na razie wszystko pod kontrolą. Tylko Fredi nie wiadomo w związku z czym przestał jeść puszki (a jadł strasznie dużo), nie zjadł też tacki Animondy. Na szczęście zjadł chrupki.