Po godzinie wychynęłam z Kotłowni i melduję się przy biurku żeby napisać raport poranny
Po pierwsze –
sprostowanie – Niunia waży 2200g
Waga wskazała 2260, ale 60 to waga rosołku, który grzecznie wypiła tuż przed ważeniem - tarrraaaa!
Portier E. powiedział do mnie dziś rano - "ale przytyła już trochę"

Po drugie – o mało nie zemdlałam – Niunia miziała się jak szalona, próbowała mrymrać i nagle położyła się na podłodze (w pierwszej sekundzie zamarłam i pomyślałam, że to już koniec, że rosół zaszkodził i że mi kocina padła) – a ona po prostu wystawiła brzuszek do głaskania
O takich cudach, to ja tylko na forum czytałam – Loki by mi rękę odgryzł za takie naruszenie intymności
A ona położyła te swoje sterczące kosteczki na twardej podłodze, żeby mi pokazać jak bardzo jest miziasta
No nie uwierzę, że to był dziki kot!
Acha, nabrała trochę sił, bo protestowała przed włożeniem jej do papierowej torby w celu zważenia (mam maleńka wagę, trzeba kłaść niewielkie pojemniki, ale wczoraj tak zważyłam Lokiego i wyszło 3800)
Wyszarpywała się całkiem energicznie, a jeszcze w srodę, jak ją przemywałam ciepłą myjką, to biedula nie miała siły nawet miauknąć i tylko się wierciła.
Niestety gorsza wiadomość jest taka, ze kupka była brzydsza – rozklapciana taka, jak u niemowlęcia, które jada już zupki jarzynowe (wybaczcie opis) – a nie suchy wałeczek.
Ale wszystko było w kuwecie, (chociaż część na brzegu).
I tak się zastanawiam, a może jej podać nifuroksazyd? Wet kiedyś mi mówił, że kotu można podać nifuroksasyd przez tydzień,3 razy dziennie w dawce jak dla dziecka.