Wczoraj nie miałam prądu w pracy, więc zwinęłam majdan i przeniosłam się do domu, co skutkowało odcięciem od netu (zamiana kompów). To było na plus, bo nadal walczę z miauowym nałogiem

Puniutka moja jak na razie przystopowała z niespodziankami (na tamtych dwóch się skończyło - ale nie mówię na głos, bo znów się zacznie

). Nadal nie do końca jest na luzie, tzn. w niektórych, niezrozumiałych dla mnie, momentach miauknie ostrzegawczo, pacnie łapą lub po prostu ucieka w trakcie mizianek czy drzemki

Mam syrop Kalm Aid, ale to będzie tak - aby mógł zacząć działać uspokajająco najpierw muszę mega zestresować kiciunię, podając dopyszcznie SŁODKI preparat, a takowych Niki nie znosi...
Bodajże we wtorek mama była u mnie. Przyszła zanim wróciłam z pracy. Niki stęskniona i z deficytem czułości sama poszła na kolana do mamy, wtuliła się i usnęła. Mama wniebowzięta
Poskarżę się Wam: jak jest źle, to mama mi wygaduje, jaki to sobie problem na głowę wzięłam, a jak jest dobrze, to nawołuje Nikunię, cieszy się z każdego gestu zaufania ze str. Nikuni i żądna jest kolankowania kiciuni

i jak tu wytrzymać?
Dystansuję się

Kupiłam pannie saszetkę Felixa - galaretka wylizana ze smakiem, mięso wyrzuciłam

Wymiotów nie było, ale co z tego, z kieszeni jak zwykle kasa ucieka, a suchy Intestinal już się nudzi i jak tu księżniczce dogodzić?

Ostatnio Niki znów
przyswaja surowego kurczaka. A za rybę da się pokroić (ale ryby daję rzadko, bo nie ufam sposobom ich przechowywania i daję tylko te, o kt. wiem, że kotom można dawać).
Niki dalej szaleje ze swoją wibrującą zabawką - patrzę i napatrzeć się nie mogę jak się bawi niczym kociak

nadrabia dzieciństwo?

I kocham jak poluje na zabawki pod kocem - muszę Wam to pokazać. To jej skupienie, nasłuchiwanie, precyzja skoków - miód
