Nastąpił pewien przełom

Po powrocie z pracy zajrzałam do niej. Jak zawsze głaski, drapanko, baranki

Niki do michy, ale powąchała wszystkie trzy i ma mnie. Jeszcze raz wącha i na mnie. To ja za kawałek gotowanego kurczaka i jej daję. Powąchała, polizała

położyłam poza miseczką. Zjadła

To ja następny... zjadła. I tak siedem kawałków. Potem pochleptała wywaru z dna miseczki. O cho, pije

To ja do kuchni i odlałam trochę z garnka (nie zdążyłam sprzątnąć rano - bo miało się przydać

). Wypiła

Myślę sobie, spróbujemy z surowym, kt. akurat kupiłam. Złapałam deskę, nóż, talerzyk, kurczaka i do łazienki. Poszeleściłam torebkami foliowymi - podeszła, siadła i przygląda się z zaciekawieniem. To ja kroje na kawałki i gadam do niej: Jedz, masz być silna. Patrzyła jak każdy kawałek kładłam na talerzyk przed nią. Spojrzała na mnie i wzięła się do roboty. Zjadła jakieś drugie siedem kawałków (ze szczęścia nie liczyłam dokładnie

). Teraz myje się po posiłku

a ja musiałam się tym pochwalić

I mam już nową, mniejszą kuwetę - będziemy testować.