Ano upały znosimy tak, że po prostu umieramy

. W przerwach pomiędzy umieraniem a zmartwychwstawaniem rzygamy, słaniamy się, śpimy, marudzimy, wchodzimy i wychodzimy a dodatkowo niektórym nie moim kotom coś się w mózgu przestawia, bo nagle taki Bratu na przykład goni biedną Cosię po całym mieszkaniu, a Pasiu zamiast w cieniu uwala się na słońcu

. To chodzę ciągle do ogrodu i robię różne dodatkowe cienie w miejscach uwalania się Pasia. Takie baldachimy na tarasie

. I rozkładam legowiska dla Czitusi, która chce wyjść i michy z wodą. W domu klima chodzi w sypialni, ale w przypadku pięciu totalnie ogłupiałych upałem kotów, które same nie wiedzą czy chcą być w domu czy w ogrodzie to chyba momentami chłodzę ogród...
Tak sobie myślę, że moi sąsiedzi widząc przez płot ten cały bałagan przeplatany ogonami mają o mnie zapewne bardzo określone zdanie, ale trudno. A jutro mamy w prognozach 35 stopni, przyjdzie po prostu się powiesić na Pytonie

.