Z katarem to tak różnie - dwa dni nie kichała, dzisiaj znowu kicha. Czasem myślę, że ma na coś alergię, bo rozkichuje się nagle... Jutro drugi zylexis - mam nadzieję, że coś pomoże... Nadal dajemy antybiotyk, jeszcze do niedzieli.
Apetyt ma spory, je już właściwie wszystko, co jej daję, więc najczęściej daję kurczaka - pierś i serduszka, czasem wołowinkę, czasem jakąś puchę. No i suche ma na przekąskę. Troszkę się poprawiła, ale niewiele.
Z człowiekiem - chyba trochę lepiej, już nie jest tak bardzo namolna jak na początku i tak nerwowa, chociaż namolna jest dalej i z baranków nie rezygnuje:)
Ale myślę, że jest to do zaakceptowania przez osoby, które lubią baaaaardzo miziaste koty
Jest też bardzo waleczna - przy dawaniu antybiotyków, przy pobieraniu krwi, przy obcinaniu pazurów - niedoświadczony opiekun nie poda, nie obetnie ani nie zrobi niczego, czego Jancia nie zechce;)
Ja po raz pierwszy od dawna mam podrapane ręce, mimo że miewałam i dzikusy, i maluchy i drapaczy zabawowych. Jancia walczy jak o życie:) Z tym, że ja jestem większa...
Staram się jej poświęcać dużo czasu, ale czasami robię tak, jak CoolCaty - chodzę cicho jak śpi, żeby jej nie obudzić...
Jancia dobrze czuje się w znajomym środowisku - w mieszkaniu, ale już wypuszczona na klatkę dostaję "głowokrętu" - bardzo szybko obraca główkę w prawo i w lewo - to dlatego, że próbuje obczaić otocznie, a nic nie słyszy...

Ale w domu funkcjonuje ok. Zupełnie nie ciągnie jej na balkon, na powietrze.
Miauczy, niestety - do lustra, w nocy czasami jak wstanie, i jak idzie do kuwety - niezbyt długo, ale za to głośno. Myślę, że jej się przykrzy bez zwierzaków nadal...
No i tak to u nas. Postaram się zrobić zdjęcie jakieś w weekend i zamieścić. Proszę pamiętajcie o Janci!