Przepraszam, że dziś tak późno... Zaglądałam w pracy, ale byłam zbyt mało przytomna, żeby pisać... Nie nie, dziś już trochę spałam, ale tylko ze trzy i pół godziny
Jest raczej OK, chociaż rodzaj zawartej umowy trochę dziwny i nawet jej jeszcze ze mną nie podpisano... Ale Nualla pracowała tam dwa lata i podobno są uczciwi, więc pozostaje mi cierpliwie czekać

Najważniejsze jest to, że szefowa tym razem całkiem zrównoważona psychicznie, życzliwa i sympatyczna, miejmy nadzieję, że to nie jest kwestia tylko
okresu promocyjnego dla nowych klientów
Żadnego prezesa-lowelasa też nie odnotowałam
Jeśli to się uda i jeśli tam zostanę - to będzie oznaczało, że NAPRAWDĘ powoli się podnoszę.....
Dzisiaj co prawda, dzięki pewnym nowym wieściom, poczułam się przez chwilę jak sławny kafkowski Józef K., bohater "Procesu"... Ale tylko przez chwilę... Bo po cholerę mi dłużej
Let it be, let it be, let it be, let it be
Whisper words of wisdom, let it be.
Cholera nie je
Jest coraz chudsza - kiedy na nią patrzę, wydaje mi sie, że dosłownie każdego następnego dnia wygląda gorzej... Ma coraz smutniejsze oczy, tuli się do mnie jeszcze bardziej niż zwykle, chowa się na zmianę w szafie i pod łóżkiem... Boję się...
Bo przecież koty same wiedzą najlepiej

...
Rano wylizała trochę sosu z Maimora, podeschniętą resztę jak zwykle ukradł po południu Piopluś... Rano zamierzam wmusić w nią strzykawką chociaż trochę gerberka... Ale co będzie dalej...?
Genowefo, ja też nie wiem i dziwię się, dlaczego weci z Belgradzkiej nie usunęłi jej od razu albo wszystkich zębów, albo chociaż tych, które ewidentnie przygryzały dziąsła

, moim zdaniem też należało to zrobić za jednym zamachem, przy jednej narkozie

Sprawiają wrażenie szczerze serdecznie nastawionych do zwierząt, trudno byłoby mi uwierzyć, że przyczyną był np. aspekt finansowy (dwóch zabiegów zamiast jednego). Ale diabli ich wiedzą

A nasz poprzedni weterynarz z kolei mówił co prawda wyraźnie i ikilkakrotnie, że jej zęby są do usunięcia, ale też mu się do tego nie spieszyło, dostawała cały czas sterydy, też nie mam pojęcia dlaczego

...
Nie trafię za nimi wszystkimi razem i z osobna, jestem tylko przefarbowaną blondynką z pseudobalejażem

oraz polonistką bez dyplomu z prawdziwego zdarzenia
(tj. z licencjatem, ale bez magistra
), a nie zwierzodoktorem...
Chwilowo jestem w dodatku koncertowo niedospaną i idealnie rokującą na grypę

przefarbowaną blondynką z pseudobalejażem oraz polonistką bez magistra

...
Aha, no i mamy w domu prawdziwe cudo.
Cudo od jakichś pięciu godzin siedzi w transporterze w korytarzu i wydaje z siebie przedziwne, bardzo zróżnicowane odgłosy

Na widok człowieka i próby dotyku jedynie posykuje, za to kiedy zobaczy któregokolwiek Drania...

: na zmianę warczy, syczy, MUCZY i SZCZEKA

I gdybym nie zobaczyła na własne oczy, to chyba bym nie uwierzyła: zdołała śmiertelnie przestraszyć zarówno Juliana jak i Tadźkę

Oba uciekały jak szalone, Tadźka po zatrzymaniu się na drugim końcu korytarza na koniec jeszcze podskoczyła w miejscu
Normalnie

. Chyba zastanowię się, czy sobie tej Godzilli nie pozostawić na stanie, może ktoś wreszcie poskromniłby oba burasy
No chyba że też zaczęłaby olewać kąty. Więc może jednak lepiej nie
Godzilla ma jak dla mnie do pół roku (pewnie mniej), prawdopodobnie została przez kogoś wyrzucona
albo jacyś "właściciele" wypuszczali ją na całe dnie - trudno, ich głupota ich strata 
. Jest absolutnie niesamowicie ubarwiona: po raz pierwszy w życiu widzę whiskasowo-kremową trikolorkę - nie do opisania, same zobaczycie mam nadzieję
in spe na fotkach

Generalnie rzecz biorąc, nie jestem wielbicielką takich zjawiskowych kocich piękności, czarnego bym na taką w życiu nie wymieniła

- ale bez wątpienia swoją urodą też robi wrażenie. Przypuszczam, że kiedy dam ogłoszenia, pewnie ustawi się po nią kolejka... Nie wiem, czy nie jest jeszcze za młoda, ale chyba wolałabym na wszelki wypadek wyadoptowywać ją już ciachniętą
No i znów problem... Kasy nie mam, więc zapłacić nie będę w stanie, w Koterii podobno oblężenie, do żadnej nieznajomej talonowej lecznicy cudaka nie zaniosę... Więc pewnie nic z tego
. A szkoda
Kto wie, w czyje ręce trafi, intuicja czasami zawodzi
Zdjęć na razie nie ma i w najbliższych dniach jak podejrzewam nie będzie. Kociszcze jest przerażone

... W dodatku niestety muszę zameldować ją na pastwę Drani w dużym pokoju, w tej chwili w żadnym wypadku nie mogę narażać Chudej Cholery na dodatkowy stres

Zobaczymy, co będzie się działo, musi jakoś dojść z nimi do porozumienia - i pozostaje mi tylko wierzyć, że tak się stanie...
Właśnie zaczął mnie napierniczać jeden z dwóch zębów, w których mam dziury do załatania

Na prywatnego dentystę żadnym cudem nie mam i długo nie będę miała, zapisy w ramach NFZ-u pewnie jak zawsze na za miesiąc albo i lepiej i w dodatku bez możliwości wyboru godziny... Więc na razie musi boleć
Stan na dzień dzisiejszy: 1. początki grypy/przynajmniej sporego przeziębienia z bólem gardła, 2. dosyć mocno bolący ząb, 3. końcówka okresu, 4. jak by nie było nadal depka, 5. nieuleczalny pierdolec i chyba początki manii prześladowczej. No i marniejąca w oczach Buśka
Ciekawe, czy to już wszystko, co los przygotował dla mnie na najbliższe dni
...?
Dobranoc.