Aniu ja miałam straszny cyrk na początku z podawaniem Patty tabletek. Ona się boi dotyku. Łapanie jej to koszmar, sapie aż tak się stresuje. Boi się otwarcia pyszczka, ślini. Ale wrzucam te tabletki, twardo. Bo sobie tłumaczę, że jest chora, że jej nereczki bez tego są bez szans. Łapię, otwieram pyszczek i opowiadam jej. Za każdym razem, dlaczego tak robię, że ma być dzielna, że to dla jej dobra. Spokojnie, bez nerwów, stresu, spięć kiedy się nie uda i podaję 10 raz tę samą tabletkę, a jeszcze muszę podać drugą. I widzę, że jest mi łatwiej kiedy pochodzę bez stresu, na luzie. Wtedy mam 99% sukcesu. A jak ja się denerwuję, Patty to czuje, spina się i z podania tabletki nici.
A Patka też miała straszny stan pyszczka, krew leciała przy dotknięciu. Już ząbki ma wszystkie usunięte, szwy chyba dwa założone i wcina aż jej się uszka trzęsą

Nawet suche w dzień po zabiegu. A ząbków ma zero
