Hipcia żywie !!!
A ja dzisiaj z ciężkim sercem ukatrupiłam kolejną osę.
Mieszkam nad cukiernią co prawda 4 piętra wyżej ale jednak lata tu tego moc.
A czemu z cięzkim sercem ? No cóż przyznam się ... ja taka głupia jestem, że niczego niepotrzebnie nie zabiję. Owszem , mole zabijam, bo wiadomo szkodniki, komary też, ale już muchy to po prostu wypraszam z domu.
Kasia mnie tu szarpie za łokiec, że mam napisac o naszej osie.
No dobra napiszę

.
Kiedyś na jakiejś imprezie u nas w domu siedzimy przy stole i nagle nadlatuje osa, siada na plasterku szynki wycina z niej tą swoją "trąbką" zgrabny kawalątek, zabiera w przednie łapki i leci żyrandol, żeby sobie spożyć.
Około 20 osób przy stole zrobiło

.
Na drugi dzień Kasia, która jeczcze była dużo młodsza, zobaczyła osę, która wpadła do herbaty i woła : "mamusiu, ta od szynki się topi uratuj ją " Wzięłam wiec widelec i wyjęłam topielicę na blat, żeby sobie wyschła. Kasia zafascynowana przyglądala się jak osa czyści sobie odnóża i skrzydełka.
Wiedziała ze nie wolno dotykac osy, bo może użądlić, ale tez że nie rzuci się na nią bez powodu.
Niektórzy goście z poprzedniego dnia nocowali u nas. Zasiedliśmy więc do śniadania w większym gronie, jak tylko podałam wędlinę osa zakończyła ablucje i przyleciała na szynkę.
Kasia zachwycona woła: "mamusiu osa przyszła na śniadanie".
Na to moja teściowa złapała widelec i rozmazała owada po całym półmisku.
Moje dziecko spojrząło na babcię ze zgrozą a potem ryknęło rozpaczliwym płaczem.
Biedna babcia tlumaczy, że to osa, że ona jest groźna na to dziecko : To ty jesteś groźna ty ty ty ..... morderco !!!
Dziadek zaczął wrzeszczeć na babcię, ale chodziło mu głównie o zbeszczeszczoną wędlinę.
Istny cyrk ...
Do dzisiaj wspominamy to przy różnych okazjach
Na swoje usprawiedliwienie dodam, że wtedy nie mieliśmy jeszcze kotów.
Co do wieszczych snów, to a propos tąby powietrznej i innych strasznych zjawisk meteorologicznych, jakie niedawno nawiedziły nasz rejon, śniła mi się Czitka i Wojtek i z prawdziwą ulga przeczytałam, że wrócili ze swoich wojaży.