Nigdy wcześniej nie dawałam kotom kości, nie wiedziałam, że można, a nawet jest zalecane.Starsze nie chcą, nie są przyzwyczajone,małolaty chrupią aż miło.Daję pokrojone na trzy części, w stawach.Parzę! Zostaje zawsze kawałek najgrubszej kości.
Wiecie, ja dopiero przy Tolusiu, najmłodszym kociaku jakiego miałam widzę jak ważne jest dobre jedzenie.On od początku dostawał karmę z najwyższej półki, pirulasińska o to zadbała

,było też surowe mięso, żółtka jajka, serek bieluch, właśnie kości. Z resztą kotek ostatecznie u niej zamieszka

.To misio, kot na schwał, zdrowy, dorodny, ale nie tłusty jak pozostałe.Raz tylko coś się wykluwało, zdusiliśmy w zarodku i tyle.
Fredzio mnie trochę martwi.Za wcześnie jednak na badania kontrolne.Ma powiększone węzły chłonne, zawsze miał, ale nie zmniejszają się.Wetka mówi, że tak może już zostać.Nic, ale to absolutnie nic niepokojącego nie widzę.Kuwetka w porządku, oglądam siusiu i kupkę dokładnie, Fredzio ma wilczy apetyt, ale dostaje steryd, wiadomo, tak zawsze jest.Energią obdzieliłby kilka kotów.Wczoraj bawiłam się laserkiem z chłopakami.Maniuś odpadł, Toluś też miał w pewnym momencie dość, a Fredzio szalał.W końcu sama przerwałam zabawę, bo bałam się o niego.Chudeusz z niego straszny, ja go widzę codziennie, ale wetka mówiła,że urósł, może stąd ta chudość?