Miaudobry wszystkim! My dzisiaj po wyprawie do weterynarza przed wyjazdem mamy. Działo się oj, działo! Gonzio przytył (150 gramów!), do tego został krótkotrwale uśpiony w celu pobrania krwi (bo to od dawna się nie udało) i moczu. Strasznie się z mamą stresowałyśmy

bo dość długo to trwało, ale w końcu pani doktor przyniosła czarnego zawiniętego w kocyk

wyglądał jak nieżyw, nie ruszał się w ogóle i oczy miał otwarte

ale potem dostał termoforek i zaczął się powolutku wybudzać. W tym czasie pani doktor zbadała Atusię, osłuchała i dała zastrzyk (ostatnia dawka Zylexisu) - na razie z nią nic nie będziemy robić, chyba że się pogorszy to do zrobienia będzie rinoskopia + najprawpodobniej czyszczenie ząbków bo kotu mocno daje z pysia
ale poza tym wszystko dobrze, teraz Gonzio dochodzi do siebie, nawet nie krzyczał za bardzo w drodze powrotnej

przy okazało się że Atusia się boi autobusów, jak zajechałyśmy z mamą pod lecznicę i otworzyłśmy drzwi od samochodu akurat przejechał jeden.. i Atunia dała dyla w sam róg klatki, zwinęła się kłębek i nawet łebka nie podniosła na chwilę
