Dobrze, że fajerwerki tym razem krótko trwały, ale nie spodziewałam się, że tak zareaguje. Jak bodajże na św. Jacka był u nas na targu odpust to dzieciaki też goniły pod oknami, strzelały petardami i wtedy nic sobie z tego nie robił - teraz to go chyba za bardzo zaskoczyło.
Ja boję się wychodzić z Malagą na smyczy w naszej okolicy, chociaż bardzo bym chciała - ale wizja tych bezpańskich psów mnie za bardzo przeraża.

A szkoda, bo mamy naprawdę fajną łąkę, mnóstwo trawy, drzew i ławeczki - w te krótkie momenty, kiedy odważę się tam wyjść z nim w asyście mamy cieszy się jak głupi i je tyle trawy ile tylko zdąży.

Tyle dobrze, że niedaleko mamy też lasy i jeziora, które raczej nie są uczęszczane, i dopiero tam Malaga w pełni cieszy się świeżym powietrzem.

W innym wypadku pozostaje nam balkon i małe podwórko.
A swoją drogą, wychodzicie też ze swoimi kotami na zewnątrz w zimie? Chciałabym właśnie zobaczyć reakcję Malagi na śnieg, ale nie chcę, żeby w wyniku takiego spaceru zachorował.