AYO pisze:Dawaj szczegóły

W tę sprawę wrobiła mnie tym razem moja młodsza siostra

. Po dłuuugim czasie przyglądania się mojej działalności z pewnym dystansem, sama zaczęła WIDZIEĆ potrzebujące
koty. Właściwie nie powinnam się z tego cieszyć, bo ZAUWAŻANIE krzywdy zwierząt wiąże się
zazwyczaj z psychiczną masakrą, ale mimo wszystko... witaj w klubie, Madziu

.
W czwartek po południu Madzia zadzwoniła do mnie z pytaniem czy nie mogłabym pomóc małej
koteńce, która od dłuższgo czasu przesiaduje na schodach miejscowego przedszkola, a przed
deszczem chroni się pod krzakiem, gdzie leży zwinięta w kłębek na gołej ziemi. Jest chuda,
przeraźliwie głodna i rozpaczliwie tuli się do człowieka...

. Gdy zobaczyłam wielki brzuch kotki na zrobionej komórką fotce, pomyślałam, że dodatkowo najprawdopodobniej ta bida
jest w ciąży

.
Z ciężkim sercem zadzwoniłam do Rustie. Wiem, że sezon kociakowy w pełni i dokładanie jej
dodatkowego kota pod opiekę, to barbarzyństwo, ale tutaj na miejscu żaden wet nie wykona
sterylki aborcyjnej, bo nie ma o niej pojęcia

. Wobec powagi sytuacji, Rustie błyskawicznie umówiła zabieg i kazała pędem przywieźć kotkę. W piątek po południu dostarczyłam małą na miejsce. Wieczorem kotka była już po sterylizacji. Okazało się, że jednak nie była ciężarna, a duży brzuch to efekt zarobaczenia. Ufff...
Teraz Iskierka dochodzi do siebie pod fachową opieką Babci Rustie. Tak jak pisałam - jest drobniutką, śliczną koteczką, bardzo spragnioną poczucia bezpieczeństwa. Dwugodzinną drogę
do DT spędziła wtulona w Madzię i rozmruczana

.
Nie wiem jaki bydlak wyrzucił na ulicę to kocie dziecko

, ale wiem na pewno, że Iskierka już nigdy tam nie wróci
ps) wybaczcie dziwny miejscami układ tekstu, ale piszę na laptopie