Odwieczny spór, odwieczny dylemat - kot ruszy czy nie ruszy? Napocznie czy nie?
Obserwując mojego drapieżcę (raczej drapieżniczkę), skłonna jestem uznać, że tak
Taki mamy rytuał. Co wieczór Nemi przychodzi do mnie do łóżka na pieszczotki. Mruczy głośno jak traktor, wywala się, rozwala, przewala z boku na boczek, wypręża łapeczki a czasem sie w tych pieszczotach zapamiętuje i roznamietnia. Ostatnio tak się rozochociła, że skoczyła i ugryzła mnie w gardło. Miłosne to było ukąszenie, ale rzecz może być znamienna odnośnie znanego dylematu
Aż się biedna przestraszyła, najeżyła, obfukała samą siebie po czym dalej się pieściła
Niestety fotografa przy tym nie było, a gdyby nawet był to by mu chyba aparat/telefon wyleciał z ręki
Ale udokumentowałam inny rytuał, mianowicie przekąskowy.
Gdy przychodzi odpowiednia pora (albo nieodpowiednia) drapieżcy zaczynają krążyć. Najaktywniejszym krążownikiem jest żarłacza błękitna
Nie da się w tej sytuacji zrobić zdjęcia nie poruszonego


Dopiero konsumpcja pozwala pstryknąć normalną fotkę

Z Nodim, łaskawcą nie ma takich problemów. Ten jest stateczny. Nie wcale nie dlatego, że taki grzeczny, on taki obrażony. I robi łaskę łaskawca
Bo on liczy na suche
