Na kolanie, bo się dzieje.
Przyszedł BNP. Doczołgał się przestraszony do miski brzuchem po tarasie, bardzo głodny.
Przypadkowo był Mietek i pogonił go na cztery wiatry, biedak zwiał pod krzaki.

Poszłam do niego z miską z mięskiem. Wyszedł i mało mi ręki nie zjadł.
Dotknęłam główki przy jedzeniu a on.....

Miziak! Baranki, szyjki do czochrania, właził prawie na mnie, gadał, opowiadał
To lecę po kolejne jedzenie i aparat. Komórka przestała błyskać, w dużym aparacie skończyły się baterie

. Zaświeciłam wielką latarą i pstrykam co się da komórką, ale nie bardzo mogę, bo on chce się głaskać

.




Obmacałam całego, chudziuteńki

. Chłopczyk jajcarz. Zęby ładne. Pchełek nie ma, przejrzałam futerko. Na tych fotkach wygląda karykaturalnie troszkę, on ma wszystko na miejscu i jest piękny.
Wrzuciłam do skrzynek dzisiaj około 40 ulotek, duże ogłoszenia wiszą od wczoraj. Nikt nic
To jest kot wywalony z domu. Domowy. Cudowny!
Niech się ktoś zakocha, natychmiast! U mnie zostać niestety nie może.
Zrobię wątek na kotach, może jutro lepsze fotki jak opanuję aparaty.
Ratujmy go, bo zginie pod samochodami.
Jezu, jaki cudak!!!!
Monice przekazałam kondolencje i wyrazy współczucia, bardzo w Jej imieniu dziękuję.