Bardzo Wam dziekuję. Sprawdzilam, że Usia była u mnie od września 2014, czyli prawie 10 lat, a przedtem 3 lata dokarmialam ją jako wolnozyjącą kotkę na pobliskim podwórku. Byla juz wtedy dorosłą, wysterylizowana kotka i na pewno kiedys była domowa, ale to musial byc zly dom, bo Usia bała się nawet podniesionego głosu. Od 2017 roku chorowala na cukrzycę, a w ubieglym roku doszla do tego tarczyca, nadciśnienie i chore serduszko, co razem dawało problemy z oddychaniem. Ale po lekach oddech się ustabilizował, choc zawsze byl trochę wysilony, ale nie szybki. Od paru dni z oddechem bylo gorzej (jakby bardziej wysilony, ale nie taki szybki), czekałam niecierpliwie, zeby zrobiło się cieplej, zeby Usia mogła wychodzić na balkon. Zapisalam ją do weta, niestety, moja wetka jest na urlopie, a ponieważ sprawa nie wydawała się dramatyczna, zapisałam Usie do niej zaraz po powrocie, czyli na 6 maja. No ale okazało się, że to było za późno

.