Po tej operacji była jeszcze bardzo długa rekonwalescencja, bo się martwica tkanek przyplątała...oj pisałam o tym kiedyś...Otis miał dziurę w brzuchu jeszcze na Wielkanoc, a zabieg był przed Wszystkimi Świętymi...teraz mamy z głowy, w przyszłym tygodniu idziemy na zdjęcie kamienia, wetka powiedziała, że spróbuje na żywca, jak się będzie mocno bronił, to go ogłupimy i już
Problem z kotem zdjętym z drzewa jest taki, że nic kompletnie o nim nie wiesz, nie wiesz czy uciekł czy ktoś go wyrzucił - ale w przypadku Otisa, podejrzewamy to drugie, bo ogłoszenia wisiały wszędzie, moja wetka współpracuje z Urzędem Dzielnicy i zdjęła go interwencyjnie, musiała więc szukać właściciela, ale nikt nie zadzwonił

Nie wiemy więc ile ma lat, co jadł - domyślam się, że domowe jedzenie, bo za szynkę i śmietanę da się pokroić, co lubi - spać pod kołdrą i podgryzać w czasie zabawy, albo kiedy zła pańcia nie daje szyneczki a sama się obżera

Nie wiemy, kiedy ostatni raz był szczepiony - będę szczepiła go teraz, prawie rok od przybycia do nas, żeby przez przypadek nie powtarzać dawki za szybko. Nie wiemy na co chorował - chyba był kiedyś przeziębiony, bo czasami pokichuje tak śmiesznie, a Sonia nigdy tak nie robi. No i miał chlamydie w oczach, bo w czasie dokocenia pod wpływem stresu znów się pojawił czarny wyciek z oka, ale przeszło samo, jak się sytuacja unormowała. Do tej pory nie mogę podarować temu komuś, że wyrzucił na pastwę losu takiego: pięknego, nakolankowego, myziastego i dobrze ułożonego kota, morduchę naszą kochaną...