ten tydzień był dla nas pracowity.Zacząło się już w środę zakupami w castoramie

kupowaliśmy materiały do zabezpieczenia balkonu...
muszę przyznać, że szykowałam się na większe wydatki.. a tu się okazało, że najprostsza siatka + haki + wiertło + złączki + linka stalowa kosztowały 153 zł.
W czwartek mieliśmy z bratem "wolne" i wybraliśmy się do dziadków na działkę pod Wiązowną. Przejechalam 60 km na rowerze

jeszcze w to nie wierzę... na działkach mieszka już co najmniej 3 rok rudy psinek... wysokości sznaucera miniaturki, długości szorstkowłosego jamnika.. z rudym, długim futerkiem... latem na działkach ma dobrze. Opiekuje się nim rodzina działkowiczów. Ma budę, pełną miskę (choć nie spodziewam się w niej psiego jedzenia... raczej ludzkie resztki). Smutno mi się robi na myśl o tym, co ten piesek przeżyje zimą... a raczej czy przeżyje? W ubiegłym roku miał czarnego kolegę... Pytałam dziadka, co się z nim stało: "Już nie ma..." Ot tak.. nie ma...
Gdy go w czwartek głaskałam, gadałam z nim, aż się poryczałam... marzy mi się domek... ja na opiece nad psami nie znam się zupełnie. Psów, które są większe od kota po prostu się boję... Lisek (tak nazywa tą psinę moja babcia) jest rozbrajająco ufny... trochę kicha, ma załzawione oczka... pewnie dużo kleszczy... wyjęłam mu w czwartek jednego.
NIe wiem, czy taki działkowy piesek dałby radę przyzwyczaić się do mieszkania w domu, z człowiekiem, do spacerów na smyczy... sama miałam w domu działkową kicię, która bardzo szybko zapomniała o wolności.. ale kot to nie pies.. i tak sobie marzę.. te marzenia narazie to w ogóle mało realne. U dziadków jestem rzadko. Nie wiem, czy ci Państwo, którzy pieskiem się opiekują byliby chętni go wyadoptować.
I tak w czwartek było mi smutno.. Ten pies tak ufnie patrzył mi w oczy.. a ja nic nie mogłam mu dać.. bo przecież ludzka wędlina to nie to, o czym marzy bezdomny pies...
W piątek cały dzień spędziliśmy na balkonie... Mojego brata ubezpieczał TŻet AGA-cki ...

brak mi słów.. tak jestem wdzięczna za tą pomoc.. siatka trzyma się dobrze. Zabrakło nam trochę złączek, więc narazie gdzieniegdzie szary sznurek. to pomniejsza ciut estetykę

ale zostanie poprawione po moim powrocie z lipcowych wyjazdów. Zabezpieczenie działa. Koty wniebowzięte.. naprawdę. to dla nich wielka frajda.. muchy, powietrze.. obawiam się tylko, czy Jeż sie nie przeziębi

baaaardzo bym tego nie chciała...
w domu ciut chłodniej, o ile chłodno moze być w takie upały.
TEraz tylko trzeba wychodować jakieś pnącza...
Zabezpieczenie balkonu szczerze wszystkim polecam.. mniej stresu, nie trzeba ciągle sprawdzać czy koty wyszły, czy nie, nie trzeba siedzieć w drzwiach balkonowych, gdy chce się wywietrzyc pokój.. dla kotów wieeeeelka, bezpieczna frajda. dla nas tlen
