Oczywiście, że tańczę! Taki spokojny walczyk, to akurat dla starszej damy
A jak się zmęczymy, to proponuję jeszcze jedną bajkę szafową.
Bajka 8
...był sobie raz jeden kotek, którego mama długo, długo szukała schronienia dla siebie i dla dziecka. Okna od piwnic były zamknięte, ktoś rozrzucił przygotowane dla kotów kartony, które miały chronić je przed deszczem i chłodem.
A kociak już, już prosił się na świat.
Kotka rozejrzała się dokoła - nawet w śmietniku zamontowano solidne drzwi, wysoko co prawda była jakaś szpara, ale nie miała siły, żeby nawet próbować dostać się do środka.
Nagle spostrzegła niedużą budkę - budka miała wejście w kształcie wąskiej szpary - ale nie tak wąskiej, aby nie można było się przez nią przecisnąć.
Na dodatek dno budki wyłożone było czymś miękkim. - To dobre i bezpieczne miejsce, pomyślała kotka a kiedy koło północy przyszło na świat jej jedyne dziecko zamruczała z zadowoleniem.
Za ścianami budki szczekały psy, hałasowały dzieci, przejeżdżały samochody, ale w środku było ciemno, ciepło i bezpiecznie. Kilka razy dziennie, ostrożnie, aby nikt nie widziała kotka wymykała się pod okno staruszki, która dokarmiała okoliczne koty, zjadała swoja porcję i powracała do dziecka, które rosło prawie w oczach. Za budką przewalały się pierwsze wiosenne burze i groźne nawałnice, ale do środka nie dostawała się ani kropelka wody.
Jednak pewnego dnia coś się wydarzyło - na głowy mieszkańców budki spadło coś miękkiego, i jeszcze jedno coś, i jeszcze jedno.
Ale nie było to niebezpieczne, wobec tego kotka wyciągnęła tylko swoje dziecko na górę i wymościła nowe gniazdo. Było jeszcze lepsze od poprzedniego - czyste i miękkie, i miło zapadało się w nim w sen. Kotce właśnie śniło się, że do gniazda ktoś przyniósł kawałeczek ryby, gdy nagle pokrywa budki uniosła się w górę i słoneczne światło prawie, że oślepiło mieszkańców.
- No patrzcie państwo - roześmiał się ktoś nad ich głowami. - Używane koty !!!
Bowiem budka, która udzieliła schronienia kotce była pojemnikiem na używane ubrania...
Ciepłe, przyjazne ręce pogłaskały grzbiet kotki i od tego dotyku złagodniała. Przypomniały się jej inne ręce, inne miejsce... które, gdy tylko zaokrągliły się jej boki przestało być jej domem. Próżno wskakiwała na balkon i żałośnie prosiła, aby ją wpuszczono, próżno drapała okienną ramę...Wtedy właśnie, ze złamanym sercem, zdecydowała się odejść...Poznała głód, chłód i strach...Ale te ręce były inne, na dodatek twarz człowieka rozjaśniał uśmiech.
- Używane koty pozwolą - powiedział człowiek - że zabiorę je do siebie.
I nie czekając na odpowiedz - albo może znając ją z góry - wsadził sobie kociaka za bluzę, a kotkę wziął na ręce.
Kotka trochę bała się jazdy samochodem, ale kiedy dojechali do domu i człowiek postawił przed nią miseczkę wszystkiego co miał w domu, a co mogłoby smakować kotom - zamruczała radośnie.
- No i gdzie cię zakwaterujemy ...- zastanowił się człowiek, ale kotka dostrzegła uchylone drzwi szafy. Szybko chwyciła kociaka za karczek i wsunęła się do środka.
- Hm...- mruknął człowiek. - Ale obiecaj, że nigdy nie ruszysz moich krawatów...