Scenariusz jak poprzednio, tyle że dzisiaj jakby większa chęć do zabawy.
Łapka częściej z namiociku się wychylała.
Czyżby światełko w tunelu?

Atmosfera w domu nadal nerwowa.
Prozac wyraźnie dojrzał. Znaczy teren a ja nie mogę go ciachnąć bo jeszcze antybiotyk bierze.

Pyśka drze się na niego jak opętana!
Fredek ją gania /po jaką cholerkę jak bezjajeczny?/ a ona wrzeszczy.
Już nawet na małego Rysia fuczy.
Dom waraitów
